Spektakl jest próbą przedstawienia wyobraźni ludzi chorych psychicznie za pomocą dalekiego od realizmu, metaforycznego języka teatralnego. Aktorzy nie naśladują osób psychicznie chorych; tworzą raczej swoje propozycje w oparciu o własne emocje. Luźną inspiracją spektaklu jest znakomita książka Heinara Kipphardta "Alekander Maerz", literacki quasi-dokument, portret poety-schizofrenika oparty na jego własnych zapiskach i relacjach osób mających z nim styczność (rodziny, lekarzy, personelu szpitalnego, pacjentów). Spektakl jednak nie odtwarza akcji książki, a z sześciu postaci pojawiających się na scenie postaciom książkowym odpowiadają tylko dwie.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9147,1,605285.html ]Zobacz galerię zdjęć ze spektaklu[/link][/wyimek]
Na godzinę scena zamienia się w szpitalną świetlicę, w której ma się odbywać terapia – leczenie przez teatr. Nie ma akcji, jest poezja i walka każdej postaci z samą sobą. Sytuacja byłaby nie do zniesienia, gdyby nie absurd (uwaga, nie groteska, żadna kpina, tylko oderwanie się od utartych sposobów myślenia) i abstrakcyjna poetyckość. Okazuje się, że może być całkiem radośnie. Aleksander zakochuje się w Hannie i przynajmniej przez chwilę są szczęśliwi. Zamiast szpitala przez moment jest raj, stwarzanie świata i odkrywanie siebie.
[wyimek][link=http://www.scenalubelska.art.pl/]scenalubelska.art.pl[/link] [/wyimek]
[i]"Aleksander Marzec"[/i]