Reklama
Rozwiń

Aktorstwo z piłką nożną w tle

Z uśmiechem, ale też w zadumie. Wspomnieniami oraz anegdotami. Artystycznie i na sportowo. W sobotę Akademia Teatralna świętowała swoją 200. rocznicę rozpoczęcia działalności

Publikacja: 06.06.2011 01:02

„Krakowiacy i górale 2011” – co powiedziałby na to Wojciech Bogusławski? Niezależnie od tego mecz za

„Krakowiacy i górale 2011” – co powiedziałby na to Wojciech Bogusławski? Niezależnie od tego mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Górali

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Zaczęło się od niezwykłego spotkania aktorów z różnych pokoleń. Na scenie stanął Ignacy Gogolewski (rok ukończenia 1953). „Aktor to tak niewiele. Potrafi jednak odkryć cel drugiemu, sens istnienia" – deklamował, prowokując na moment publiczność do refleksji. Podobną atmosferę wprowadziła Natalia Sikora (2010), znakomicie wykonując „Jaskółkę uwięzioną".

Marian Kociniak (1959) stwierdził, że choć pięknie śpiewa, robić tego nie zamierza.

I uraczył widzów anegdotką, jak to jego północnokoreański kolega radził sobie z zadaniem nauczenia się na pamięć „Stepów akermańskich".

Na wezwanie rektora Andrzeja Strzeleckiego – pełniącego oczywiście rolę mistrza ceremonii – stawili się Marian Opania (1964) i Wiktor Zborowski (1973), którzy z wdziękiem wykonali jeden ze swoich popisowych wspólnych numerów o dwóch artystach, którzy szli do nieba.

Była Krystyna Janda (1975) z piosenką „Ekscentrycy". Piosenką o zgubnych skutkach wizyty w muzeum napisaną do muzyki „Grande Valse Brillante" Ewy Demarczyk rozbawiła publiczność Hanna Śleszyńska (1982). Jak zwykle brawurowy i wzruszający był występ Stanisławy Celińskiej (1969). Aktorka zaśpiewała – i zatańczyła – tekst do melodii z „Greka Zorby", po czym po prostu wyznała: „lubiłam tę szkołę".

Ogromne brawa – za „Bo to się zwykle tak zaczyna" i „Bal na Gnojnej" – zebrał  Bohdan Łazuka (1961), który własne niegdysiejsze przejście ze szkoły muzycznej do teatralnej skomentował słowami: „muzyka polska nic nie straciła, a w aktorstwie nie przeszkadzam". I tym akcentem – bo jak powiedział Andrzej Strzelecki nie było chętnych, żeby wystąpić po Łazuce – koncert się zakończył.

Ale nie oznaczało to końca świątecznego dnia. Kilkadziesiąt minut po występie 19 absolwentów przed widzami stanęło 22 młodych mężczyzn – studentów oraz posiadaczy dyplomu uczelni. I odziani w stroje odpowiednie dla bohaterów opery Wojciecha Bogusławskiego zaczęli się przygotowywać do... meczu piłkarskiego między Krakowiakami a Góralami. Mimo spóźnienia Dariusza Szpakowskiego, lejącego się z nieba żaru i niesfornej wciąż wylatującej poza boisko piłki, sportowe spotkanie było profesjonalne. Zakończyło się wynikiem 2:1 dla reprezentacji Górali.

– Święto ma to do siebie, że dnia pewnego się kończy – podsumował obchody 200-lecia rektor Strzelecki.

– Ale wierzcie, że to jest taka uczelnia, na której zawsze i wiecznie jest święto. I oby tak pozostało.

Dodajmy: na następne przynajmniej 200 lat.

Czytaj w życiuwarszawy.pl

Zaczęło się od niezwykłego spotkania aktorów z różnych pokoleń. Na scenie stanął Ignacy Gogolewski (rok ukończenia 1953). „Aktor to tak niewiele. Potrafi jednak odkryć cel drugiemu, sens istnienia" – deklamował, prowokując na moment publiczność do refleksji. Podobną atmosferę wprowadziła Natalia Sikora (2010), znakomicie wykonując „Jaskółkę uwięzioną".

Marian Kociniak (1959) stwierdził, że choć pięknie śpiewa, robić tego nie zamierza.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?