Straszny dwór reż. Krystyna Janda

„Straszny dwór" w Łodzi jest nieznośnie tradycyjny ?i zarazem pełen uroku. ?To jednak stary obrazek, ?a nie współczesny teatr - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 20.10.2014 14:06 Publikacja: 20.10.2014 08:30

„Straszny dwór"; reż. Krystyna Janda

„Straszny dwór"; reż. Krystyna Janda

Foto: Teatr Wielki w Łodzi, Joanna Miklaszewska Joanna Miklaszewska

Reżyserując w Teatrze Wielkim w Łodzi operę Stanisława Moniuszki, Krystyna Janda kierowała się zasadą: Kiedy awangarda bardzo spowszedniała, odwagą stało się zrobienie zwykłego spektaklu, w którym reżyser nie eksponuje siebie.

Zobacz galerię zdjęć

Wszystko więc zostało pokazane bez udziwnień. Modrzewiowy dworek szlachciców Stefana i Zbigniewa i okazały dwór Miecznika wyczarowano wprost ze starych rycin. Jest nostalgicznie i bogoojczyźnianie (spektakl zaczyna się polową mszą). A Krystyna Janda wręcz odwołuje się do kulturowych stereotypów, takich choćby jak pejsaci karczmarze serwujący wódkę wojsku.

Są to ładne, estetycznie wysmakowane obrazy. Odwołują się do rysunków Artura Grottgera pokazujących smutek po powstaniu styczniowym (kiedy Moniuszko kończył „Straszny dwór"). Niemal wszystkie sceny rozgrywają się w szarościach i czerniach, a kobiety nie kuszą zalotnym powabem. To raczej grottgerowskie symbole Polonii, nad wszystko stawiające powinność wobec ojczyzny.

Autorki dekoracji i kostiumów (Magdalena Maciejewska i Dorota Roqueplo) wykazały się inwencją, więc monochromia barw ma mnóstwo pięknych odcieni. Popowstaniowy cień wiszący nad inscenizacją sprawił natomiast, że reżyserka unikała rozbudowy sytuacji komediowych. A przebojowy mazur w finale odtańczony w tęczowych strojach wydaje się być z zupełnie innego przedstawienia.

Krystyna Janda postarała się, by wykonawcy z wyczuciem interpretowali tekst. To jeden z niewielu „Strasznych dworów", w których sens śpiewanych słów dociera do widzów, choć by tak się stało, dyrygent Piotr Wajrak nieraz musi zwalniać tempo. Zrekompensował to, ukazując plastyczność muzyki Moniuszki.

Pozbawiony wyraźnie komediowego charakteru „Straszny dwór" stał się jednak zbyt statyczny. Wiele sytuacji nie zostało wykorzystanych, wykonawcy mkną zaś na proscenium, by tam śpiewać, nie bacząc na to, co dzieje się za plecami, choć ich to dotyczy.

Jeśli dobry śpiewak obdarzony jest talentem aktorskim, to i w tej koncepcji reżyserskiej potrafi ożywić swą postać, czego przykładem Zbigniew w ujęciu Tomasza Koniecznego czy Cześnikowa Małgorzaty Walewskiej. Najbardziej pełnokrwistym bohaterem stał się, o dziwo, Miecznik w zamierzeniu twórców opery symbol patriotyzmu. Ukraiński baryton Stanisław Kuflyuk dał pozostałym bezbarwnym polskim partnerom przykład, jak należy podejść do Moniuszki.

Premierę przygotowano na jubileusz Teatru Wielkiego w Łodzi, którego historia rozpoczęła się 60 lat temu właśnie od „Strasznego dworu". Przy takiej uroczystości nie należy myśleć o inscenizacyjnych eksperymentach, zresztą nawiązanie do tradycji w obecnych czasach bywa pożądane. Niemniej jednak wciąż bez odpowiedzi pozostaje pytanie, jak dziś wystawiać arcydzieło Moniuszki, by nie było ono jedynie ładnym obrazkiem.

Jacek Marczyński

 

 

 

 

 

 

 

Reżyserując w Teatrze Wielkim w Łodzi operę Stanisława Moniuszki, Krystyna Janda kierowała się zasadą: Kiedy awangarda bardzo spowszedniała, odwagą stało się zrobienie zwykłego spektaklu, w którym reżyser nie eksponuje siebie.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Teatr
Ministra Wróblewska: Wojewoda świętokrzyski skontroluje konkurs w teatrze w Kielcach
Teatr
Drugi konkurs w kieleckim teatrze „ustawiony” pod osobę PiS z TVP Kielce?
Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?
Teatr
Gwiazdy teatralnej przemocy: Lupa, Strzępka, Poniedziałek i inni pod pręgierzem
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku