„Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante i prawda o Botticellim

Ewelina Marciniak wystawiła „Genialną przyjaciółkę” w Thalia Theater w Hamburgu, sięgając po tę książkę drugi raz po premierze w Starym Teatrze w Krakowie.

Publikacja: 14.10.2023 09:03

„Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante i prawda o Botticellim

Foto: materiały prasowe/Thalia Theater, Hamburg

Ewelina Marciniak wraz ze scenografem Mirkiem Kaczmarkiem lubią wykorzystywać w swojej pracy słynne obrazy, zwłaszcza gdy pracują w Hamburgu.

Elena Ferrante i Hades

Podobnie jest w „Genialnej przyjaciółce. Historii zaginionej dziewczynki” gdzie jedną z ważniejszych metafor spektaklu wprowadza „Primavera” Sandro Botticellego. W 2010 roku Jonathan Kline w artykule „Botticelli's Return of Persephone: On the Source and Subject of the "Primavera"” obala kilkuwiekową tezę, jakoby w centrum tego obrazu miała znajdować się bogini Wenus. Powołując się na antyczne „Hymny Orfickie”, dowodzi, że główną jego postacią jest powracająca z Hadesu na ziemię bogini Persefona. Towarzyszą jej z jednej strony trzy Gracje oraz przewodnik hadesowych dusz, bóg Hermes, z drugiej - bóg wiatru zachodniego Zefir, napastujący Horę zimy, która pod wpływem jego ataku, zamiast krzyku, wydawała z ust pierwszy kwiat, zmieniając się w brzemienną Horę wiosny.

Czytaj więcej

Opowiadanie z kobiecej perspektywy

Nad wszystkim panuje tu ślepy Eros, mierzący właśnie ze swojego łuku w kierunku jednej z Gracji, bo wiosna to czas miłości, z której bierze się początek wszystkiego. Tyle Kline. W kontekście „Primavery” należy jednak pamiętać również o opowiedzianej przez Owidiusza w „Fasti” historii nimfy Chloris, którą posiadł siłą zakochany w niej Zefir. Wiedziony wyrzutami sumienia wkrótce potem się z nią ożenił, przemieniając ją jednocześnie w boginię kwiatów - Florę. Warto dodać, że zarówno Wenus/Persefona i Flora/Wiosna są brzemienne, obie patrzącym na obraz Botticellego spoglądają prosto w oczy, podobnie jak Elena Greco i Lina Cerullo w spektaklu Eweliny Marciniak.

Reprodukcja „Primavery” Botticellego pojawia się w hamburskim przedstawieniu jako dekoracja nowego mieszkania Eleny Greco, która - porzucając florenckiego męża z wpływowej rodziny Airotów - wraz z córkami wraca na stare, neapolitańskie śmieci. W scenie babskiego wieczoru Elena, Lina i Carmen zaczynają o niej rozmawiać, przechodząc gładko od tematu ciąży i wiosennych zapachów do Botticellego. Scenę z obrazem kwituje Lila, plącząc teorie Gombricha czy Vasariego z Kleinem: „W „Metamorfosis” Owidiusza Chloris i Flora to ta sama postać w momencie przemiany, a centralnie nie stoi Wenus, tylko Persefona, opiekunka dusz zmarłych. Zobaczcie, tylko Persefona i Flora patrzą na nas. I obie są w ciąży.” Jakby jednak tego nie interpretowała, w samej „Primaverze” widać więcej niż wydaje się bohaterkom.

Weźmy samą istotę mitu Zefira i Chloris, czyli gwałt boga na nimfie, jego wyrzuty sumienia i małżeństwo, zmieniające dziewczynę niechętną awansom Zefira w jego szczęśliwą małżonkę (boginię Florę). W czasach Botticellego, podobnie jak w powieści Ferrante, powszechny jest taki oto schemat stosunków męsko-damskich: mężczyzna wysoko postawiony znajduje sobie wybrankę, porywa ją i często zniewala przemocą, by w końcu uczynić z niej swoją żonę.

Spektakl Starego Teatru

Los Lili jest wariantem tego właśnie mitu, w którym kobieta może coś osiągnąć dopiero wówczas, gdy odda się we władanie (seksualne przede wszystkim) jakiemuś mężczyźnie, w tym przypadku Stefanowi Carracciemu. Jak pamiętają może widzowie krakowskiej „Genialnej przyjaciółki” w Starym Teatrze – to właśnie o małżeńskich gwałtach opowiada Lila Elenie w pierwszej scenie spektaklu. To właśnie piekło kobiet w popłochu opuszcza Elena Greco, nie chcąc zostawić w nim Lili, błagającej ją w końcowej scenie we foyer teatru, żeby stąd uciekała i nie oglądała się za siebie, bo „zniknie”.

W krakowskim spektaklu Neapol był piekłem, w którym kobiety są brane siłą przez miejscowego Hadesa, by potem mogły grać u jego boku rolę lokalnej Persefony. W hamburskim przedstawieniu, opowiadającym o bohaterkach kilkanaście lat później, Neapol ciągle jest królestwem podziemi, do którego Elena musi wrócić, bo skosztowała tu przed laty owocu miłosnego granatu Nina. By przetrwać, musi opowiedzieć o swoim życiu (i innych neapolitańskich kobiet) tak, żeby ta opowieść ją ocaliła i dała jej poczucie jakiejkolwiek sprawczości.

W końcu została pisarką, której twórczość jest znana i czytana, więc opowieść to jedyne, co dziś ma. Ta jej „herstory” opiera się na toposie „powrotu do kraju lat dziecinnych” oraz wątku „powrotu do ukochanej matki”, ale zastana rzeczywistość nie jest tak baśniowa, jak Elena sobie wyobraża.

Może dlatego tuż po jej powrocie do Neapolu Marciniak każe obu bohaterkom interpretować obraz Botticellego, zawieszony w nowym mieszkaniu. We wspomnianej już scenie babskiego wieczoru Elena w pełni oddaje się jego euforycznej, wiosennej radości, o czym świadczy jej interpretacja: w centralnej postaci widzi Wenus, dostrzega Gracje (Czystość, Piękno i Rozkosz) oraz Merkurego, który znad jej świata przegania chmury.

Zwraca wreszcie uwagę na fakt, że Wenus przypomina Matkę Boską, umieszczoną na tle drzew, niczym w absydzie. Dużo to mówi o jej stosunku do nowego życia w Neapolu: czuje się Wiosną, panią „ogrodu miłości”, nie widząc, że jej osobisty „Merkury” zajmuje się już inną „Gracją”, w którą ślepy Amor wymierzył właśnie swój łuk.

Swoją przyjaciółkę Lilę widzi jako boginię Florę, brzemienną dojrzałą kobietę, rządzącą w dzielnicy. Stała się tym, kim jest, tylko dlatego, że „uciekała” innym mężczyznom, co umożliwiło jej przemianę w kwietną boginię. Jej wizja powrotu do Neapolu jest więc mocno cukierkowa, wymalowana w tęczowych barwach, jakby Elena, chcąc zacząć wszystko od nowa, próbowała raz jeszcze oddzielić od siebie całe zło Neapolu grubą kreską.

 Lila jest tą wizją powrotu przyjaciółki wyraźnie podrażniona, czemu daje wyraz w swojej interpretacji obrazu. „Nie jesteś żadną Wenus, a Persefoną – zdaje się jej mówić - ta „piękna i szlachetna” Flora w ciąży, to również niegdysiejsza ja, gwałcona przez swojego męża Stefana nawet po ślubie, a twój powrót do Neapolu, który chcesz czytać jako triumf królestwa Wiosny i miłości, jest czymś zupełnie odwrotnym, powrotem Persefony do królestwa Hadesa. I jeszcze jedno, piekło jest tu na Ziemi, więc jeśli nawet wydaje Ci się, że je na chwilę opuszczasz, to bzdura. „Wszędzie jest piekło tu”. Na tym zaś obrazie jedno jest pewne: Persefona i Flora patrzą na nas i obie są brzemienne".

Trzęsienie ziemi

Zespół Thalia Theater jest wspaniały, aczkolwiek spektakl hamburski jest intelektualny, chłodny. Niezwykle precyzyjnie, wszystko zostało zaplanowane, wyreżyserowane, zagrane. Lila to tylko znikającą powoli bohaterką, a główną osią spektaklu jest to, że Elena stara się tego nie widzieć, nie dostrzegać, że świat, który sobie wymyśliła, nie bardzo przystaje do rzeczywistości. Gdy w finale okaże się, że Lila nigdy nie istniała naprawdę, nie będzie chciała tego przyjąć do wiadomości. Siądzie, podobnie jak w pierwszej scenie krakowskiego spektaklu na podłodze i będzie rozmawiać z powietrzem.

Scenografia Kaczmarka - powoli błyskotliwie odsłaniająca kolejne miejsca akcji – jest znakomicie wymyślona, ale do bólu klasyczna. Intrygująca muzyka Karola Nepelskiego na premierowym spektaklu była grana zbyt cicho, by w znaczący sposób wpłynąć na całość, z wyjątkiem sceny trzęsienia ziemi, która pokazała całą maestrię kompozytora.

Marciniak ze swoim hamburskim zespołem niezwykle sprawnie i przenikliwie dopełniła dylogię na podstawie powieści Ferrante, rozumiem więc w pełni burzę oklasków po premierze. I choć ogólnie mi się podobało, to wolę opowieść krakowską, niby inną, a przecież łudząco podobną. Bo bliżej mi chyba do polskiej żywiołowej Liny, niż do niemieckiej poukładanej Eleny.

Ewelina Marciniak wraz ze scenografem Mirkiem Kaczmarkiem lubią wykorzystywać w swojej pracy słynne obrazy, zwłaszcza gdy pracują w Hamburgu.

Elena Ferrante i Hades

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Krystyna Janda na Woronicza w Teatrze TV
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata