Nudna wyliczanka seksualnych obsesji, opresji i dewiacji

Reżyser bawi się formą, ale można odnieść wrażenie, że problemy postawione przez Wedekinda niewiele go obchodzą

Publikacja: 31.10.2007 03:52

Nudna wyliczanka seksualnych obsesji, opresji i dewiacji

Foto: Rzeczpospolita

A zapowiadało się przedstawienie ważne, poświęcone jednej z najbardziej frapujących kobiecych postaci XIX-wiecznej literatury. Śmiały tekst z przyczyn obyczajowych był wielokrotnie odrzucany przez wydawców i przerabiany przez autora.

Po blisko 120 latach od powstania dramatu otrzymujemy polskie tłumaczenie jego pierwotnej wersji. A temat wcale tak bardzo się nie zdezaktualizował – społeczna rola kobiety wciąż się zmienia i pozostaje kwestią dyskusji.

Tytułowa Lulu to wykreowana przez Franka Wedekinda dziecięca femme fatale, poprzedniczka Lolity, nazywana czasem kobiecym Don Juanem, heterą, a nawet Kasparem Hauserem. Nie ona sama, ale otaczający ją mężczyźni decydują, kim ma być – ofiarą pedofila, dziecięcą prostytutką, marzeniem lesbijek, dziwką sprzedawaną do luksusowego burdelu w Dubaju.

Niestety, ukazana przez Michała Borczucha Lulu objawia się jako bezwolna, plastikowa lala – emocjonalnie okaleczona, pozbawiona psychicznych cech, pasywna, niczym marionetka ze słynnych fotografii Hansa Bellmera. Być może taka osoba miała uruchomić sceniczną akcję, tutaj raczej ją paraliżuje, choć Marta Ojrzyńska stworzyła w roli Lulu wizualnie efektowne indywiduum (trudno nazwać je postacią), a kostiumy, które zaprojektowała Anna Maria Karczmarska, to zachwycająca rewia mody: pełna perwersji, zmysłowości, efektownych zestawień barwnych, wyszukanej estetyki.

Problem polega jednak na tym, że wszelkie przeobrażenia głównej bohaterki, może poza zmianą garderoby, pozostają w sferze deklaracji. Borczuch z tej pasywności czyni koncept przedstawienia, do końca trudno orzec, czy z wyboru, czy z reżyserskiej niemocy.

Mam wrażenie, że w niewielkim stopniu obchodzi go problem Lulu. Nie buduje dramaturgii, za to zasypuje bohaterów gadżetami, rozbraja tekst za pomocą cyrkowych sztuczek. Kuba Rozpruwacz, prezentujący popisowy numer iluzjonistów, jest i straszny, i śmieszny. Tak jak piękny jest ważny element scenografii – karmiąca się religijnym kiczem instalacja, nawiązująca do twórczości duetu Pierre et Gilles. „Lulu” w Starym Teatrze to jednowymiarowa, nudna wyliczanka seksualnych obsesji, opresji, dewiacji.

Pozbawiona istotnych wątków treść sztuki niepokojąco zbliża się do zawartości jakiegoś przedwojennego szmatławca, z barwną gromadą lumpów, upadłych hrabin i panienek lekkich obyczajów. Zawiedzeni będą nawet ci widzowie, którzy przyjdą do teatru w nadziei na skandalizujące obyczajowo sceny. Borczuch okazał się twórcą pruderyjnym i pozbawionym wyobraźni: w świecie lalki kopulacja jest mechaniczna, i chyba nikomu nie sprawia przyjemności.

Frank Wedekind „Lulu”, reżyseria Michał Borczuch. Tłumaczenie i dramaturgia Monika Muskała. Premiera polska 27 października, Duża Scena Starego Teatru.

A zapowiadało się przedstawienie ważne, poświęcone jednej z najbardziej frapujących kobiecych postaci XIX-wiecznej literatury. Śmiały tekst z przyczyn obyczajowych był wielokrotnie odrzucany przez wydawców i przerabiany przez autora.

Po blisko 120 latach od powstania dramatu otrzymujemy polskie tłumaczenie jego pierwotnej wersji. A temat wcale tak bardzo się nie zdezaktualizował – społeczna rola kobiety wciąż się zmienia i pozostaje kwestią dyskusji.

Pozostało 84% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie