Kiedy okazało się, że ze względów technicznych nie może pojechać baletowy spektakl „Szymanowski i taniec”, postanowiono dodać inne, skromniejsze przedsięwzięcie. Ale dla lwowskiej publiczności na przykład pieśni Stanisława Moniuszki zawsze są ogromną atrakcją.
Piękny Pałac Potockich, usytuowany niedaleko słynnego hotelu George, w którym przed II wojną zawsze zatrzymywał się znakomity bas Adam Didur, gdy przyjeżdżał do Opery Lwowskiej, nie dysponuje dużą salą koncertową. Był to zatem wieczór prawdziwie kameralny, ale z udziałem wielu przedstawicieli życia muzycznego miasta. Gości witał konsul generalny RP we Lwowie Wiesław Osuchowski.
Koncert rozpoczął się IV kwartetem smyczkowym Grażyny Bacewicz w wykonaniu muzyków orkiestry Opery Narodowej (skrzypkowie Stanisław Tomanek i Mirosław Błaszczyk, altowiolista Igor Kabalewski i wiolonczelista Piotr Hausenplas). Jedna z najoryginalniejszych kompozytorek XX wieku dziś znana jest głównie z kilku utworów orkiestrowych. A przecież jej muzyka kameralna prezentuje się znacznie ciekawiej, dawne nowatorstwo Bacewicz wciąż brzmi atrakcyjnie.
Niezmienny urok mają pieśni ze „Śpiewnika domowego” Stanisława Moniuszki. Zwłaszcza gdy Piotr Nowacki, obdarzony nie tylko potężnym basem, ale i talentem aktorskim, potrafi wydobyć komizm „Czatów” czy „Dziada i baby”. Lirycznego „Kozaka” oraz „O matko moja” stylowo zinterpretował Adam Kruszewski, natomiast Anna Lubańska zamiast Moniuszki wybrała młodopolskie w klimacie dwa fragmenty z poematów Jana Kasprowicza, do których muzykę skomponował Karol Szymanowski.
W finale Agnieszka Piass zaśpiewała arię z II aktu „Madame Butterfly”, oddając w ten sposób hołd największej ukraińskiej śpiewaczce Salomei Kruszelnickiej, słynnej odtwórczyni roli Cio-Cio-San w operze Pucciniego.