Kończył się pierwszy akt przedstawienia Agnieszki Holland i Anny Smolar, kiedy obrotówka zazgrzytała i stanęła w miejscu.
Sytuacja robiła wrażenie wpisanej w inscenizację, która ma sprowokować reakcje widzów, tak jak programy typu ukryta kamera. Tematem spektaklu jest bowiem życie teatru widziane od kulis. Publiczność jest wprowadzana do teatralnego gmachu od strony służbowego wejścia, idzie korytarzami obok pracowni i garderób, zasiada tam, gdzie zazwyczaj jest miejsce aktorów – na scenie.
Dzięki użyciu obrotówki zmienia się perspektywa widzów. Mogą zajrzeć do sali prób, gdzie aktorzy zastanawiają się nad współczesną interpretacją „Wyzwolenia” Wyspiańskiego. Są świadkami imienin w bufecie, kiedy artyści mówią szczerze o problemach osobistych i zespołu. Oglądają monodram wg „Iwanowa” Czechowa, a także intymne sceny w Domu Aktora i prywatnych mieszkaniach. Niedzielną, prasową premierę przerwano. Agnieszka Holland przeprosiła widzów i rozdała autografy. Odbył się sobotni pokaz, którego gośćmi byli m.in. Halina Łabonarska i Tadeusz Huk występujący w filmowym pierwowzorze spektaklu.
Na szczęście awarię obrotówki wyprodukowanej jeszcze w NRD usunięto. Sterownik działa. Spektakl grany będzie zgodnie z zapowiedziami od dziś. Goście pechowego wieczoru mogą obejrzeć „Aktorów prowicjonalnych” 16 grudnia.