– Podobnie jak w ubiegłym roku wracamy do klasycznej pantomimy – mówi szef festiwalu Bartłomiej Ostapczuk. – Chcemy podkreślić różnice między tradycyjnym teatrem słowa a sztuką mimu. Ten pierwszy atakuje intelekt. W pantomimie wrażliwsze jest oko, liczą się przede wszystkim obrazy.
[srodtytul]Sądy, osądy i samosądy[/srodtytul]
W programie każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Będą spektakle komediowe, jak „Life Back”, czyli opowieść o dwóch podstarzałych klownach w wykonaniu duetu Jack & Joe, a także propozycje znacznie poważniejsze, wymagające od widzów i wykonawców maksymalnego skupienia. Do tej drugiej grupy zalicza się czeski Teatr Tatenhorse, którego członkowie łączą pantomimę z tańcem butoh. Ostapczuk przestrzega, że ich występy wywołują skrajne emocje i z pewnością nie są przeznaczone dla młodych widzów.
Czy dziesiąta edycja imprezy ma motyw przewodni?
– Większość przedstawień porusza temat sądu, osądu, samosądu. Zadaje pytania, czym jest ostateczność w życiu i teatrze, jakie są granice poświęcenia – mówi dyrektor imprezy. – Ale to przypadek. Układając program, bardziej skupiałem się na formie niż treści przedstawień. Dopiero później odkryłem, że spektakle tworzą pewną całość.