W jednej z ostatnich scen słynnej powieści George’a Orwella „Rok 1984” spotykamy dwoje ludzi, którzy kiedyś bardzo się kochali. Teraz z tej miłości pozostały tylko zgliszcza. Sytuacja tej właśnie pary stała się inspiracją, a właściwie punktem wyjścia sztuki Michała Siegoczyńskiego „2084”. W kameralnym przedstawieniu trudno odnaleźć dosłowne odniesienia do utworu Orwella. Związki jednak są, choć bardzo finezyjne. W systemie totalitarnym, jak przekonywał Orwell, nie ma miejsca na miłość. Siegoczyński zadaje pytanie, czy potrafimy ją pielęgnować w dzisiejszym świecie. Co sprawia, że w miejsce niedawnego żaru i zauroczenia pojawia się pustka i obojętność? Bohaterowie spektaklu wydają się pozbawieni złudzeń. Krzyś i Ola się kochają. Spoglądając na widzów – niczym postacie z reality show – opowiadają czule o... zabijaniu miłości. Kiedy dopadła ich, wiedzą, że to stan bez przyszłości. Najwyżej na trzy lata. Postanowili więc zakończyć związek wcześniej, aby nie przeżywać bolesnego rozczarowania.

Ta opowieść o miłości jest dość zaskakująca. Bohaterowie opowiadają o niej, jakby mówili o epidemii, z którą należy walczyć. Co więcej, trudno przewidzieć jej skutki.

Jak w każdym spektaklu Michała Siegoczyńskiego wszystko zrealizowane jest z wielką precyzją. Aktorzy dobrani są na zasadzie przeciwieństw. Ola Aleksandry Bednarz jest pełną temperamentu młodą dziewczyną walczącą o miłość. Krzysiek Krzysztofa Prałata biernie poddaje się jej uczuciu. Można odnieść wrażenie, że chwilami boi się tej miłości, że nie jest na nią przygotowany.

Spektakl został nagrodzony za reżyserię i kreacje aktorskie w XV Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Tekst napisany na zlecenie Teatru Powszechnego w Radomiu, współprodukowany z warszawskim Teatrem Na Woli.