„Metro” było i pozostanie polskim fenomenem. Żadnej innej rodzimej produkcji nie udało się powtórzyć jego sukcesu. Rok po polskiej premierze spektakl pojechał na Broadway. Nie odniósł międzynarodowego sukcesu, ale w Polsce nie ma sobie równych. Zagrano dotąd ponad 1600 przedstawień. Wielu młodych artystów odkrytych przez Janusza Józefowicza zrobiło karierę i na stałe zajęło miejsce w naszym show-biznesie.
Samym przygotowaniom do premiery towarzyszyły spore emocje i medialny szum. Castingi trwały kilka miesięcy. Wzięło w nich udział kilkanaście tysięcy młodych ludzi marzących o sławie. Warto pamiętać, że Józefowicz i Stokłosa dali szansę amatorom bez artystycznego doświadczenia, takim, którzy dziś próbują sił w rozmaitych programach telewizyjnych.
Michał Milowicz wspomina, że z tłumu chętnych zakwalifikowało się sto osób, które później przez trzy miesiące uczyły się warsztatu teatralnego, wokalnego i tanecznego. W finale do „Metra” dostało się 35 szczęśliwców.
Ten musical to także historia jego fanów. Wielu z nich obejrzało go po raz pierwszy jako 13-, 14-latki. Dziś przekroczyli trzydziestkę, mają rodziny, własne firmy, rozwijające się kariery. – Ktoś jest sędzią, inny dyrektorem – mówi Halina Tabęcka z Buffo, która jest z najwierniejszymi miłośnikami „Metra” w stałym kontakcie. – Niektórzy postanowili zawodowo związać się z teatrem.
Halina Tabęcka dodaje, że fani musicalu najbardziej przeżywają, gdy do obsady dołącza nowy aktor. Trzymają za niego kciuki, ale jednocześnie błyskawicznie zauważają wszelkie niedociągnięcia i słabości w interpretacji roli. Ale gdy spektakl przez 20 lat nie schodzi z afisza, zmiany są nieuniknione.