Teatralna barykada

Pozytywny wizerunek tworzą gwiazdy i spektakle na festiwalach. Tymczasem rzeczywistość skrzeczy – pisze Jacek Cieślak

Aktualizacja: 25.03.2011 22:44 Publikacja: 24.03.2011 18:30

Teatr Dramatyczny zaprasza 27 marca o godz. 14 do Hyde Parku i komentarzy online

Teatr Dramatyczny zaprasza 27 marca o godz. 14 do Hyde Parku i komentarzy online

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Teatry nie grają, tak jak kiedyś, sześć dni w tygodniu. Zamiast pokazywać pełnowymiarowe spektakle, dyrektorzy zapychają repertuar przedstawieniami małoobsadowymi, tańszymi monodramami, one man show albo próbami czytanymi.

Największą dotację w Warszawie otrzymuje Dramatyczny (10,2 mln zł), który odwiedziło 27 tysięcy widzów. Polonię i Och-Teatr miasto wsparło kwotą 300 tys. zł, a wszystkie subwencje złożyły się na 10 procent budżetu, który wynosił 13,5 mln zł. Tymczasem spektakle obejrzało 265 tysięcy.

Nawet w dotowanych instytucjach zamyka się dla widzów balkony i loże, przenosi ich w mniejszą przestrzeń sceny. Coraz częściej teatry są wynajmowane do produkcji programów rozrywkowych.

Cieszy pojawianie się nowych prywatnych inicjatyw, bo to pobudza konkurencję i zwiększa ofertę, ale przy bierności państwa, które ani nie zwiększa dotacji, ani nie tworzy mechanizmów podatkowych promujących prywatny mecenas – teatr dusi się z braku pieniędzy. Potrzebuje zdecydowanych ratowniczych posunięć.

– Niestety, od czasu kiedy byłam ministrem kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, nie udało się zreformować polskiego teatru, wciąż działa w strukturach stworzonych w PRL, a to sytuacja beznadziejna – mówi Izabela Cywińska, która zrezygnowała z dyrekcji w stołecznym Ateneum. – Większość publicznych dotacji pochłaniają tzw. koszty stałe – opłaty, czynsz i pensje dla artystów. Tymczasem zatrudnienie dużego zespołu aktorskiego nie ma sensu, bo aktorzy zarabiający 2 tysiące miesięcznie, rzadko grający – nie czują satysfakcji, a stanowią obciążenie dla teatru.

Izabella Cywińska uważa, że wystarczy mały, dziesięcioosobowy zespół zaangażowany w realizację programu.

– Pozostałych wykonawców można zapraszać do konkretnych spektakli, szczególnie w Warszawie – mówi reżyserka. – Generalnie jestem za tym, żeby wprowadzić system grantów i dotować jakość, w równy sposób na scenach publicznych, jak i prywatnych.

Przeciwny temu rozwiązaniu jest Michał Zadara.

– Państwo w żaden sposób nie powinno wspierać prywatnych teatrów, bo to absurd – mówi reżyser. – Teatr prywatny to taki, który działa na wolnym rynku, na własną rękę. Grając repertuar komediowy, bulwarowy może się utrzymać. Niestety, rząd skłania się ku innym rozwiązaniom. Publiczne środki trafiły do prywatnego 6. piętra, a obecność prezydenta Bronisława Komorowskiego w również prywatnym Teatrze IMKA wskazuje, że popiera małe produkcje z gwiazdorskimi obsadami skrzykiwanymi do jednego tytułu, którego poprzednie wersje zresztą były przygotowywane przez lata w państwowych teatrach.

– Ministerstwo Kultury dzieli środki budżetowe pomiędzy uprawnione podmioty w oparciu o względy merytoryczne i artystyczne, nie zaś o formy organizacyjne – powiedział rzecznik Maciej Babczyński.

Teatrom prywatnym można stawiać zarzuty artystyczne, jednak analiza danych z 2010 r. nie potwierdza tezy, że przejmują znaczące kwoty należące się instytucjom publicznym. Na przykład w stolicy 19 miejskich teatrów korzysta z ponad 90 mln zł, tymczasem twórcy prywatni bądź społeczni z Montowni, Teatru Konsekwentnego, Koła, Fundacji Krystyny Jandy, Kamienicy, Drugiej Strefy i Wytwórni – mniej niż 2 mln zł.

Największą dotację otrzymuje Dramatyczny (10,2 mln zł), który odwiedziło 27 tysięcy widzów. Polonię i Och-Teatr miasto wsparło kwotą 300 tys. zł, a wszystkie subwencje złożyły się na 10 procent budżetu, który wynosił 13,5 mln zł. Tymczasem spektakle obejrzało 265 tysięcy. W Dramatycznym są wydarzenia światowej rangi, jak spektakle Krystiana Lupy, ale przekraczająca 7 mln dotacja dla Studia nie znajduje wytłumaczenia.

– Teatry i państwowe, i prywatne powinny przygotowywać projekty artystyczne i aspirować na równych prawach o granty na ich realizację – powiedziała Krystyna Janda.

Michał Zadara broni systemu teatrów publicznych argumentami natury społecznej.

– W Portugalii, Włoszech, Francji i Anglii, gdzie nie ma stałych zespołów kierowanych przez wybitnych artystów – sceny stają się elementem bezdusznego systemu produkcji, zamiera tożsamość kulturowa – dodaje. – Można je porównać do muzeów pozbawionych stałych kolekcji. Oczywiście, zespoły nie powinny być duże, góra sześć – osiem osób, tworzone na czas kilkuletniej kadencji dyrektora. Działających w takich warunkach teatrów publicznych nie powinno się rozliczać z wpływów, tylko z frekwencji. Jeżeli sala jest pełna przy ambitnym repertuarze, taki teatr spełnia swoją misję.

Na środku barykady, która dzieli polski teatr, siedzi Paweł Passini, szef netTheatre, który reżyseruje również w teatrach publicznych. Zazwyczaj wiąże się to z artystycznym kompromisem, ale tylko w ten sposób może zarabiać na realizację własnych projektów.

– Największym paradoksem upadającego systemu jest to, że utrzymuje go przy życiu energia takich twórców jak ja, którzy nie mają szans na duży udział w społecznych funduszach – mówi Paweł Passini. – Instytucje samorządowe wydają większość pieniędzy na pensje i ubezpieczenia aktorów, którzy rzadko grają, nie są twórczy i blokują miejsca młodym artystom. Tymczasem kiedy reżyseruję gościnnie w teatrach publicznych, pracuję z własnym scenografem, choreografem, a nawet aktorami, bo łączy mnie z nimi wspólny język. Takich grup producenckich skupionych wokół reżyserów jest coraz więcej. A jednak nie możemy liczyć na duże wsparcie państwa. Tymczasem kiedy moje stowarzyszenie korzysta nawet z niewielkich publicznych dotacji, zastanawiamy się nad każdą złotówką. Jeśli inwestujemy ją w produkcję – mniej płacimy sobie. Państwo powinno o nas pamiętać. Ale na pewno nie powinno dokładać do komercji.

Dotacje 2010:

Stowarzyszenie Teatru Konsekwentnego - łącznie - 234 500 (z Biura Kultury) plus 25 000 z Biura Edukacji

Fundacja Teatru Montownia - łącznie - 290 000 (z Biura Kultury) Stowarzyszenie Studio Teatralne Koło - 160 000 (z Biura Kultury) plus 20 000 z Biura Edukacji Fundacja Krystyny Jandy (Teatr Polonia) - 312 000 (z Biura Kultury) Fundacja Wspierania Twórczych Inicjatyw Teatralnych "ATUT" (Teatr Kamienica) - 300 000 (z Biura Kultury)

Stowarzyszenie Druga Strefa – łącznie – 370 000 (z Biura Kultury)

Fundacja na Starej Pradze (Teatr Wytwórnia) – 290 000 (z Biura Kultury)

Tam gdzie jest łącznie – oznacza, że jest więcej niż jedna dotacja.

Zobacz też - informacje o dotacjach z budżetu miasta  dla teatrów miejskich (2010 rok).

 

Teatry nie grają, tak jak kiedyś, sześć dni w tygodniu. Zamiast pokazywać pełnowymiarowe spektakle, dyrektorzy zapychają repertuar przedstawieniami małoobsadowymi, tańszymi monodramami, one man show albo próbami czytanymi.

Największą dotację w Warszawie otrzymuje Dramatyczny (10,2 mln zł), który odwiedziło 27 tysięcy widzów. Polonię i Och-Teatr miasto wsparło kwotą 300 tys. zł, a wszystkie subwencje złożyły się na 10 procent budżetu, który wynosił 13,5 mln zł. Tymczasem spektakle obejrzało 265 tysięcy.

Pozostało 92% artykułu
Teatr
Teatr. Magnetyczna Danuta Stenka w miłosnej tragedii kaszubskiej „Wòlô Bòskô”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Gejowska bojówka w roli głównej. Grand Prix Boska Komedia'24 dla „Fobii”
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać