Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej", listopad 1996
Miał zostać prawnikiem, zaczął nawet studiować prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie okupacji, jak każdy inteligent, walczył w szeregach Armii Krajowej, został odznaczony Krzyżem Walecznych, Warszawskim Krzyżem Zasługi, Krzyżem Partyzanckim. Ale jednocześnie interesował go teatr, uczył się aktorstwa na tajnych kursach, a po wojnie wstąpił na wydział reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Łodzi. Po dyplomie związał się jako aktor z poznańskim Teatrem Polskim. Pod koniec lat czterdziestych przeniósł się do Łodzi, gdzie razem z Kazimierzem Dejmkiem założył grupę samokształceniową, z której wyłonił się zespół Teatru Nowego.
W styczniu 1952 roku Janusz Warmiński wrócił do Warszawy. Jako człowiek niespełna trzydziestoletni objął Teatr Ateneum w Warszawie. I z niewielką przerwą w latach 1958-60 dyrektorował temu teatrowi aż do dnia śmierci. Sprawił, że Ateneum przez całe lata należało do najciekawszych scen w Warszawie. Zebrał wspaniały zespół aktorski, potrafił tak dobierać repertuar, że teatr ten, nawet w czasach kryzysu zawsze był żywy i interesujący.
Stworzył z Ateneum prawdziwe imperium teatralne z trzema scenami. Proponował widzom przede wszystkim repertuar współczesny - polski i zagraniczny. Wiele spektakli Ateneum stawało się wydarzeniami. W latach 50. wystawiał m. in. "Tramwaj zwany pożądaniem" Williamsa, w latach 60. - "Więźniów z Altony" Sartre'a, "Andorrę" i "Biografię" Frischa. Długo warszawiacy wspominali spektakl "Dwoje na huśtawce" w reżyserii Andrzeja Wajdy, który otworzył małą "Scenę 61".
Lata 70. przyniosły m. in. znakomite przedstawienia "Biesów" Dostojewskiego w adaptacji Camusa, "Kuchni" Weskera, "Kurdesza" Brylla. Ciekawe były także wystawienia sztuk okresu międzywojennego "Balu manekinów" Jasieńskiego, "Panny Tutli-Putli" i "Szewców" Witkacego, "Skoro go nie ma" Peipera.