Reklama

Psychologiczny thriller rozegrany prawie bez reżysera

W „Anarchistce" na scenie Teatru Studio Jadwiga Jankowska-Cieślak i Dorota Landowska toczą pasjonujący pojedynek na słowa.

Aktualizacja: 07.11.2013 14:56 Publikacja: 07.11.2013 08:40

Psychologiczny thriller rozegrany prawie bez reżysera

Foto: materiały prasowe

David Mamet, amerykański twórca teatralny i filmowy, który za znany także w Polsce dramat „Glengarry Glen Ross" otrzymał Nagrodę Pulitzera, świetnie potrafi budować napięcie.

„Anarchistka" to historia dwóch kobiet, które poznajemy w więziennej sali przesłuchań. Cathy (Dorota Landowska) nawiązuje do autentycznej postaci – członkini radykalnego ugrupowania lewicowego, które w 1981 r. dokonało napadu na wóz pancerny. W wyniku strzelaniny zginęło trzech policjantów.

Skazana na dożywocie Cathy uważa, że lata w więzieniu wiele ją nauczyły, przeszła metamorfozę i walczy o przedterminowe zwolnienie. Ann (Jadwiga Jankowska-Cieślak) jest kuratorką, ma poznać argumenty skazanej i ustosunkować się do jej prośby.

Spektakl rozgrywa się w klaustrofobicznej przestrzeni nowej sceny utworzonej w teatralnej modelatorni. Dwie bohaterki widz ma niemal na wyciągnięcie ręki. Za całą dekorację służy stół, dwa krzesła i telefon, a także ekran, na którym wyświetlane są dane dotyczące losów anarchistki.

Ta asceza służy przedstawieniu. W pojedynku dwóch osobowości każda ze stron widzi szansę dla siebie. Widz jest świadkiem potyczki na pytania i odpowiedzi, nic tu nie jest jednoznaczne i z góry przesądzone.

Reklama
Reklama

Dla Cathy spotkanie to szansa na ponowne zaistnienie. Dla Ann to z kolei kolejna szansa na życiowy sukces. Starzejąca się kobieta ma poczucie niespełnienia, teraz zyskała szansę zawodowego sukcesu i ewentualnego awansu. Nie traktuje poważnie zapewnień Candy o przemianie. Uważa, że to tylko tarcza ochronna jej przebiegłej gry.

Mamet nie stawia prostych pytań i nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Pokazuje za to, jak cienka jest granica między wiarą a ślepym fanatyzmem, między prawdą a manipulacją.

O powodzeniu przedstawienia decydują przede wszystkim obie świetne aktorki. Mam wrażenie, że reżyser debiutant Tomasz Szczepanek starał się im nie przeszkadzać. Szkoda, że choć trochę jednak nad nimi nie zapanował, podkręcając w stosownych chwilach napięcie w sztuce pomyślanej jako psychologiczny thriller.

Teatr
Teatr Umer i Lupy ocalony od zapomnienia. Już do obejrzenia w TVP VOD
Teatr
„Gaśnica Brauna" w rekonstrukcji procesu mordercy prezydenta Narutowicza
Teatr
„Tkocze” Mai Kleczewskiej z Grand Prix Boskiej Komedii
Teatr
Nie żyje Piotr Cieplak, reżyser m. in. „Nart Ojca Świętego" Jerzego Pilcha
Teatr
Florentina Holzinger na początek Festiwalu Boska Komedia w Krakowie
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama