Oskaras Koršunovas ma od lat ustaloną markę w Polsce i Europie. A mimo niekwestionowanego dorobku pozostaje artystą poszukującym. Zaprezentowana na toruńskim festiwalu najnowsza inscenizacja „Mewy" to mistrzostwo świata. Stąd tyle nagród dla spektaklu, reżysera i aktorów.
Tu jak w soczewce widać ludzkie uczucia i namiętności. Nie ma zaś ani jednego zbędnego elementu czy fałszywego tonu. A wszystko rozgrywa się na niemal pustej scenie. Aktorzy występują w prywatnych ubraniach jak podczas próby. Kiedy kończą kwestie, siadają z boku pod ścianą. Nadal jednak bacznie obserwują grę partnerów.
W tym teatrze laboratorium zaciera się granica między nimi a kreowanymi postaciami. Bardzo złożoną osobowścią jest Treplew (Martynas Nedzinskas). Do końca nie wiemy, czy to dobrze zapowiadający się dramaturg czy grafoman. Fragmenty jego sztuki świadczą raczej o tym drugim. Koršunovas, mocno eksponując tę scenę, bezlitośnie wyśmiewa awangardowych twórców.
Pisarz Trigorin ma poczucie wielkości, Darius Gumauskas przedstawił go jako artystę nieprzystępnego, człowieka z tajemnicą. O jego charyzmie zaświadcza otoczenie. Po sukcesie „Mewy" we Włoszech jeden z krytyków uznał, że ten Trigorin jest upozowany na... Jerzego Grotowskiego. Wiemy więc, dlaczego stał się guru dla aktorki Iriny Arkadiny.