Aktorstwo jak sama przyznała nie było dla niej ani misją ani hobby, było wielką pasją. Po teatralnym debiucie w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu czyli Bianką w „Białym małżeństwie” w 1975 roku budowała swą mocną pozycję na obu scenach wrocławskich. A grałą w utworach Dostojewskiego, Fredry, Szekspira, Kajzara. W „Dziadach” stworzyła postać Kmitowej, była Judytą w „Księdzu Marku” i tytułową Antygoną i tytułową Janulką, córką Fizdejki. Ale też Justyną w Niedolach cnoty markiza de Sade. Przełomowym punktem w jej karierze okazało się spotkanie z Jerzym Jarockim w „Samobójcy” Erdmana w 1987 roku. Na scenie wrocławskiego Polskiego wystąpiła potem w kolejnych jego spektaklach: obu wersjach „Płatonowa” „Wujaszku Wani” oraz Kasi z Heilbronnu. Stała się wtedy nie tylko aktorką Jarockiego, ale też specjalistą od Czechowa. Stąd świetna rola Arkadiny w „Czajce” zagranej gościnnie w poznańskim Nowym. I oczywiście Raniewska w „Wiśniowym sadzie”. Po jej talent zaczęli sięgać Andrzej Wajda, Maciej Prus i Jerzy Grzegorzewski, Tadeusz Bradecki, Jacek Bunsch czy Eugeniusz Korin. Ale też reżyserzy młodszego pokolenia Remigiusz Brzyk (niezapomniana tytułowa Mary Stuart), Waldemar Zawodziński (Lady Milford w „Intrydze i miłości”), Grzegorz Wiśniewski (Gunhilda w „Johnie Gabrielu Borkmanie”). Paweł Miśkiewicz (kobieta w „Śnie o jesieni”). Pojawiała się już nie tylko na scenach Wrocławia ale też Poznania i Łodzi.
Zapytana, czy nie zamierza spróbować swoich sił w stolicy powiedziała: Do Warszawy trzeba być zaproszonym do konkretnej roli, sam etat mnie nie interesuje lubię być potrzebna.
Do Teatru Narodowego zarekomendował ją w 2007 Jerzy Jarocki. Najwyraźniej nie miała tu jednak szczęście. Tak jak w przypadku wielu gwiazd pozawarszawskich czuła, że musi odsiedzieć na ławce rezerwowych, a z tym nie chciała i nie potrafiła się pogodzić. Role żony w „Daily Soup”, Matki I w „Polowaniu na łosia” czy Clary w „Elektrycznym parkiecie” właściwie przeszły bez echa. Warszawską premierą na skalę jej talentu była dopiero Hannah Arendt w „Rzeczy o banalności miłości” Liebrechta w Teatrze Dramatycznym. Świetne recenzje i uznanie nie okazały się jednak wystarczającą zachętą do dalszej pracy w zespole Dramatycznego. Po „Królu Edypie” gdzie grała Jokastę postanowiła zrezygnować z etatu i pozostać wolnym strzelcem.
W wielu teatrach odczuwała, jak mówiła „szczególny rodzaj samotności”.
Miała szczęście nie tylko do reżyserów, ale i scenicznych partnerów. A byli nimi m.in. Janusz Gajos, Bronisław Wrocławski, Henryk Talar, Ostatnio Piotr Fronczewski, to z nim właśnie przygotowywała się do najnowszej premiery w Teatrze Ateneum, czyli sztuki Morny Regan „Twoje i moje” w reżyserii Roberta Glińskiego.