W niedzielę w Rosji głosowano w regionalnych wyborach różnych szczebli: począwszy od uzupełniających wyborów do parlamentu po rady osiedlowe. Najważniejsze było wybieranie 22 gubernatorów oraz 17 rad obwodowych (zwanych w Rosji „regionalnymi ciałami ustawodawczymi").
Putinowskiej Jednej Rosji nie udało się wygrać w czterech obwodach, gdzie będzie druga tura wyborów gubernatorskich. Od czasu przywrócenia przez Putina w 2012 roku wyborów gubernatorów tylko raz partia władzy ich nie wygrała. W dodatku obecnie już wiadomo, że utraciła większość w radach trzech dużych obwodów. – Atmosfera społecznego protestu okazała się gęstsza, niż przypuszczano – podsumował ekspert Abbas Gallimow.
Porażka szczególnie dotkliwa okazała się na Dalekim Wschodzie. W Kraju Chabarowskim, Republice Chakasji i Kraju Nadmorskim (ze stolicą we Władywostoku) jej działaczom nie udało się zostać gubernatorami. W dodatku w tejże Republice Chakasji i w obwodzie irkuckim utraciła większość w miejscowych radach. W radzie sąsiedniego Kraju Zabajkalskiego (ze stolicą w Czycie) z trudem uzyskała 3,5-procentową przewagę. A w Jakucku (stolicy Republiki Jakucji) merem została niezależna kandydatka Sardany Awksentiewa, wygrywając z działaczem Jednej Rosji.
W innych miejscach partia władzy przegrała ze swoją koncesjonowaną opozycją, przede wszystkim komunistami. – Wcześniej twardo mówiliśmy, że partia komunistyczna jest drugą siłą polityczną. Teraz możemy powiedzieć, że na tych wyborach pojawił się jakościowo nowy poziom konkurencji z Jedną Rosją – cieszył się Iwan Mielnikow z Komitetu Centralnego. Poza Dalekim Wschodem komuniści wygrali w obwodzie uljanowskim, gdzie w miejscowej radzie będzie ich dwa razy więcej niż zwolenników Putina.
– Absolutnie normalne zjawisko, normalna sprawa – powiedział prezydent o drugiej turze wyborów gubernatorskich. W poniedziałek był w jednym z miejsc sprawiających problemy – we Władywostoku.