Wybory w Izraelu. Exit Poll: Zbliżone wyniki w Izraelu. Kto zbuduje koalicję?

Exit Poll w Izraelu podają odmienne wyniki wyborów do parlamentu. Likud premiera Benjamina Netanjahu ma zbliżony wynik do sojuszu Niebiesko-Białych.

Publikacja: 09.04.2019 18:33

Premier Netanjahu z żoną Sarą w lokalu wyborczym

Premier Netanjahu z żoną Sarą w lokalu wyborczym

Foto: AFP

Według różnych sondaży partia premier Benjamina Netanjahu zdobyła od 33 do 36 miejsce w Knesecie. Podobny wynik media podają w przypadku sojuszu Niebiesko-Białych.

Już po otwarciu we wtorek lokali wyborczych Netanjahu straszył w mediach społecznościowych swych zwolenników, że jego najpoważniejszy konkurent zamierza po wyborach utworzyć rząd koalicyjny z partiami Arabów palestyńskich. Dla wielu członków coraz bardziej konserwatywnego społeczeństwa taki rozwój sytuacji jest równoznaczny ze zdradą ideałów syjonistycznych. Mogli temu zapobiec, oddając głosy na blok Likud.

Taki sam manewr Netanjahu zastosował już w poprzednich wyborach, mobilizując na kilka godzin przed zamknięciem lokali alarmującymi tweetami, że Arabowie masowo ruszają na głosowanie. Straszenie tą grupą, która stanowi około 15 proc. elektoratu, przyczyniło się wtedy do sukcesu Likudu oraz ugrupowań prawicowych.

Wiadomo było również, że gen. Benny Gantz, najpoważniejszy konkurent Netanjahu, nie wykazał nawet części tej aktywności w mediach co urzędujący premier.

Sondaże mało przydatne

Sprawujący nieprzerwanie od dziesięciu lat władzę Netanjahu był faworytem w przedwyborczych sondażach. W ostatnim badaniu z ubiegłego piątku na zlecenie Channel 12 za Netanjahu opowiedziało się 46 proc. pytanych, na Gantza stawiało 37 proc. To wiele mówi o preferencjach wyborców, ale prawie nic o tym, kto będzie szefem przyszłego rządu. Nie musi nim zostać przywódca najsilniejszego ugrupowania w Knesecie.

Prezydent może powierzyć misję utworzenia rządu liderowi partii, który ma największe szanse na przyciągnięcie koalicjantów. Zgodnie z sondażami próg, który w Izraelu wynosi 3,25 proc. głosów, ma szanse przekroczyć 13 spośród 41 partii startujących w wyborach. Sześć z nich to zdeklarowani partnerzy Likudu z prawej strony sceny politycznej. W sumie mogą dysponować 65 mandatami w 120-osobowym Knesecie.

– Problem jednak w tym, że do końca nie wiadomo, czy rzeczywiście małe partie prawicowe zdołają przekroczyć próg. Jeżeli nie uda się jednemu czy dwóm potencjalnym partnerom koalicyjnym Likudu, dotychczasowe rachuby biorą w łeb – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Avi Scharf, szef wydania online dziennika „Haarec".

W dodatku nie jest jasne, jak zachowa się po wyborach Mosze Feiglin, szef ultraprawicowej partii Zehut, którą postulat legalizacji marihuany niespodziewanie wywindował w sondażach. Twierdzi, że jest gotów wejść w koalicję ze zwycięzcą wyborów. Czy będzie nim Likud, czy lista Biało-Niebieskich firmowana przez gen. Gantza? W sondażach oba ugrupowania szły łeb w łeb.

Korupcja to nie temat

– O odsunięciu Netanjahu może przesądzić znużenie obywateli politykiem, który sprawuje władzę już dziesięć lat bez przerwy, a w sumie już 13 lat – mówi Avi Scharf. Według niego na decyzje wyborców nie mają wpływu oskarżenia korupcyjne pod adresem premiera. Mimo że prokurator generalny zapowiedział postawienie premiera w stan oskarżenia po wyborach, nie był to temat kampanii, i to mimo wysiłków Benny'ego Gantza. Uwikłanie polityków w praktyki korupcyjne nie jest w Izraelu niczym nowym ani wyjątkowym.

Wyjątkowe są jednak osiągnięcia premiera w polityce zagranicznej. Cieszy się bezwarunkowym poparciem Donalda Trumpa, który niedawno przyjmował go w Białym Domu. Wcześniej prezydent USA uznał okupowane Wzgórza Golan za obszar państwa żydowskiego, zerwał też porozumienie atomowe z Iranem, przeciwko któremu przez lata występował Netanjahu.

Premier ma też doskonałe relacje z Władimirem Putinem, z którym spotykał się w ostatnich trzech latach kilkanaście razy, a ostatnio kilka dni przed wyborami. Netanjahu spotkał się też niedawno w Warszawie z przedstawicielami niektórych państw arabskich, a izraelska dyplomacja nawiązała bezpośrednie kontakty z Arabią Saudyjską. Wyborcy powinni z tego wyciągnąć logiczny wniosek: tylko prowadzący taką politykę przywódca jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo państwu żydowskiemu.

Jeszcze nie teraz

– Te wybory dotyczą wyłącznie tego, czy lubisz czy też nie Bibiego – mówi „Rzeczpospolitej" Mordechaj, spotkany na jednej z ulic Tel Awiwu. Pragnący zachować anonimowość emerytowany oficer jest przekonany, że Netanjahu będzie dalej premierem. – To jeszcze nie czas na zmiany – przekonuje.

Innego zdania jest Liora rozdająca ulotki Biało-Niebieskich. – Na powierzchni są tylko słowa o demokracji. Pod spodem jest zaś dyktatura – mówi kobieta o rządach Netanjahu.

—wsp. Michał Szułdrzyński

Według różnych sondaży partia premier Benjamina Netanjahu zdobyła od 33 do 36 miejsce w Knesecie. Podobny wynik media podają w przypadku sojuszu Niebiesko-Białych.

Już po otwarciu we wtorek lokali wyborczych Netanjahu straszył w mediach społecznościowych swych zwolenników, że jego najpoważniejszy konkurent zamierza po wyborach utworzyć rząd koalicyjny z partiami Arabów palestyńskich. Dla wielu członków coraz bardziej konserwatywnego społeczeństwa taki rozwój sytuacji jest równoznaczny ze zdradą ideałów syjonistycznych. Mogli temu zapobiec, oddając głosy na blok Likud.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 796
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO