Przez 150 lat biali przybysze toczyli wojny o ziemię z rdzennymi mieszkańcami wyspy Aborygenami. Rugowali ich i zamykali w specjalnie tworzonych osadach. Dzieci aborygeńskich matek, wobec których istniało podejrzenie, że ojcem jest biały, były im odbierane i umieszczane w białych rodzinach zastępczych lub domach dziecka.
Aby wziąć ślub, Aborygeni potrzebowali zgody władz, podobnie na zmianę miejsca zamieszkania. Dopiero w 1984 r. dostali prawa wyborcze. W 1998 r. rząd wypłacił odebranym dzieciom i ich potomkom 63 mln dolarów odszkodowania. Przed kolonizacją w Australii żyło około 750 tys. Aborygenów. Dziś pozostało ich ok. 250 tys. Żyją biednie, średnio o 20 lat krócej od białych Australijczyków.
W Cairns tylko niewielkie grupki Aborygenów spotkać można na ulicach. Grube kobiety i mężczyzn o ciemnej skórze, szerokich twarzach i wydatnych nosach mijałam codziennie w drodze do centrum. Siedzieli na murawie stadionu, pod eukaliptusami, sączyli piwo, rozmawiali w swoim języku.
Choć ubrani w sukienki, spodnie, koszule, wydawali się nie z tego świata.Kulturę rdzennych mieszkańców przybliża turystom Tjapukai Aboriginal Cultural Park. Zbudowany za miastem kosztem 9 milionów dolarów kompleks mieści wioskę i teatr, w którym odbywają się pokazy tradycyjnego tańca. To największe w Australii przedsięwzięcie biznesowe Aborygenów.
Można tu przekonać się, że nie jest łatwo rzucać bumerangiem. Równie trudne jest wyplatanie z lian sieci do łowienia ryb i krokodyli czy rzucanie dzidą do celu.
Kuliste, pokryte korą chaty członków plemienia Tjapukai służyły tylko do spania. W dzień plemię polowało i zbierało owoce. Wiedzę o tym, które rośliny z lasu deszczowego są jadalne, które lecznicze, a które trujące, Aborygeni przechowali do dziś.
W Tjapukai Park goście mogą spróbować aborygeńskiej kuchni, w tym przysmaku tubylców, czyli pieczonych na korze tłustych, białych larw. Uczeni są także gry na didgeridoo – długiej drewnianej trąbicie z kawałka pnia wydrążonego przez termity. Aborygeni mówią, że wibrujący dźwięk didgeridoo jak żaden inny współgra z nastrojami ich duszy.
Kilometr w górę nad Cairns leży Płaskowyż Atherton. To inny świat. Powietrze jest tu rześkie, o kilka stopni chłodniejsze. Po horyzont ciągną się zielone pofałdowane wzgórza będące stożkami wygasłych wulkanów. Dzięki wulkanicznej glebie Atherton to jeden z najżyźniejszych terenów Australii. Uprawia się tutaj trzcinę cukrową, mango, ananas i zboża.
Niegdyś płaskowyż porastały gęste lasy deszczowe. Dziś pozostało ich niewiele, zaledwie jedna czwarta tego, co rosło 200 lat wcześniej. Choć Australijczycy niechętnie o tym mówią, pod koniec lat 90. XX wieku to oni wycinali najwięcej lasów na świecie. W Queensland znikało ich więcej niż w Amazonii. Te, które zostały, objęte są ochroną.
Park Jezior Kraterowych (Crater Lakes National Park) na płaskowyżu Atherton tworzą dwa zbiorniki wypełniające kratery. Brzegi jeziora Barrine porasta las deszczowy pełen wielkich figowców, paproci drzewiastych, drzew butelkowych o pniach wzdętych jak butelka. Las rozbrzmiewa dziwnymi odgłosami, ale w zielonej gęstwinie trudno wypatrzeć ptaki czy zwierzęta. Trzeba więc uwierzyć przewodnikom, że jednym z jego mieszkańców jest nadrzewny kangur Lumholtza.
Farmy na płaskowyżu są ogromne. Liczą po kilkadziesiąt mil kwadratowych, a ich właściciele hodują tysiące zwierząt. Farmerzy oferują gościom wiejskie jedzenie, konne wyprawy, spływy rzekami.
Gospodarstwo Woodleigh Station prowadzone od prawie 100 lat przez rodzinę Williamsów też przyjmuje turystów. Leży na zachodniej krawędzi płaskowyżu nad rzeką Wild. Do najbliższego miasteczka jest stąd 25 km. Budynki stoją wśród wyniosłych eukaliptusów, pod którymi wznoszą się wysokie na kilka metrów kopce termitów.
Przed domem kolekcja starych maszyn rolniczych i ogród pełen kwiatów. Zachowała się też prymitywna chata pierwszych farmerów, którzy osiedlili się tutaj w 1877 r. W środku narzędzia i naczynia, maszyny i meble dające pojęcie, jak żyli tu ludzie ponad 100 lat temu.
Nowy klimatyzowany dom stoi na skarpie nad rzeką. – Tu się kąpiemy i wy też możecie – gospodyni wskazuje szerokie rozlewisko. – Nie bójcie się, jeśli zauważycie krokodyla – dodaje. – To niegroźny krokodyl słodkowodny. Po tym oświadczeniu nikt jakoś nie ma ochoty na zanurzenie się w chłodnej, czystej wodzie.
Pociąg do Kurandy (334 m n.p.m.) odchodzi z dworca w Cairns codziennie. Drewniane wagony przypominają te, które kursowały do górskiego miasteczka w XIX w.
Kolej poprowadzono do położonych w górach osad, by zapewnić zaopatrzenie górnikom z kopalń cyny. Dwa lata zabrało wytyczanie 34-kilometrowej trasy przez busz, lasy i góry. Sama budowa 34 km torów łącznie z przebiciem 15 tuneli zabrała pięć lat.
Pociąg pędzi z zawrotną prędkością 18 km na godzinę. Mija pola trzciny cukrowej, później wspina się pod górę i pokonuje kolejne tunele. W tunelu nr 6 w 1973 roku zamaskowani bandyci napadli na pociąg wiozący wypłaty dla robotników kopalń. Zrabowali pieniądze i uciekli drezynami. Nigdy ich nie schwytano.
Ostatni z tuneli jest najdłuższy, ma 490 m. W czasie jego budowy zawalił się strop i pogrzebał siedmiu robotników. Za tunelami pociąg wjeżdża w wąwóz Byrona, w którym leży elektrownia wodna na rzece Byron. Kuranda żyje dziś z turystów. Wychodzą stąd szlaki w góry, można też wsiąść na statek i popłynąć rzeką Byron, zobaczyć sanktuarium motyli australijskich oraz schronisko dla rannych i chorych nietoperzy z okolicznych gór. W siatkowych wolierach w równych rzędach wiszą rudawki zwane latającymi lisami.
Kate Hubbard prowadząca schronisko chętnie bierze na ramię latającego lisa. Przebudzony zwierzak prezentuje mordkę z dużymi oczami i szyję w białym kołnierzu futra. – To piękne zwierzę nikomu nie czyni krzywdy. Żywi się owocami. Niestety wycinanie lasów skazuje je na zagładę, dlatego próbujemy je ratować – tłumaczy i dziękuje za datek wrzucony do puszki.
[ramka][b]Ile to kosztuje[/b]
1 dolar australijski – ok. 2,3 zł
nocleg w Tropic Days, jedynka bez łazienki z możliwością korzystania z pralni, kuchni, basenu, transportu do centrum – 40 dol. (92 zł),
pokój dwuosobowy – 55 dol. (127 zł)
miejsce na kempingu w Cairns – 11 dol. (25 zł)
jednodniowa wycieczka, np. na płaskowyż Atherton – od 100 dol.(230 zł)
całodzienny rejs na rafę – od 60 dol. (138 zł)
jednodniowy kurs nurkowania z akwalungiem – od 50 dol. (115 zł)
czterodniowy kurs nurkowania z akwalungiem – 320 dol. (736 zł)
wypożyczenie akwalungu na dzień – 30 dol. (69 zł)
wypożyczenie roweru na dzień – 30 dol. (69 zł)
wstęp do Centrum Kultury Aborygenów – 30 dol. (69 zł)
prom na Fitzroy i z powrotem – 42 dol. (96 zł)
bilet powrotny na miejski autobus na Plaże Północne – 7 dol. (16 zł)
bilet powrotny do Kurandy – 50 dol. (115 zł)
bilet powrotny na katamaran na Zieloną Wyspę – 59 dol. (136 zł)
bilet na pociąg Cairns – Brisbane (32 godziny podróży) – 170 dol.(391 zł)
pół godziny w Internecie – od 1,5 dol. (3,45 zł)
lunch w japońskiej restauracji Yama w Cairns (zupa, sushi, ryż, ryba,ciastko) – 15 dol. (34 zł)
pizza – od 6 dol. (15 zł)
bułka z nadzieniem – 2,5 dol. (5,7 zł)
grillowany tuńczyk z sałatką – 16,5 dol. (38 zł)
kawa – 2 dol. (4,6 zł)
butelka wina w sklepie – od 20 dol. (46 zł)
[b]Compass[/b] jest jedną z kilku firm, które w Cairns mają licencjęna nurkowanie na rafie zewnętrznej. Statek wypływa rano i zabieraokoło sto osób. Rejs trwa cały dzień, a w cenie (60 dol. – 138 zł)jest też lunch (najczęściej szwedzki stół z wędzonymi rybami, serami, owocami, ciastem), sprzęt do snorklingu, instruktaż i 3 – 4 godziny nurkowania.
[link=www.reeftrip.com]www.reeftrip.com[/link]
[/ramka]
[ramka]Bilet Warszawa – Sydney British Airways przez Londyn i Singapur kosztuje 5900 zł. Można też lecieć Lufthansą przez Frankfurt, Austrian Airlines przez Wiedeń lub SAS przez Kopenhagę za ok. 6500 zł. Finnair ma w listopadzie promocję – oferuje bilety po 4090 zł. Lot trwa w sumie około 20 godzin, a przesiadki warto wykorzystać na gimnastykę. Zakrzepyi opuchlizna nóg to bowiem najczęstsze dolegliwości podróżujących na antypody.
Wiza turystyczna trzymiesięczna jest bezpłatna. Wnioski można składać przez Internet: www.poland.embassy.gov.au. Wszelkie informacje o procedurach uzyskamy pod tel. 022 521 34 44.
Przeloty wewnętrznymi liniami po Australii można wykupić na www.travel.com.au lub u przewoźników. Najlepiej w tanich liniach Virgin lub JetStar. Można też zrobić to na miejscu, w jednym z wielu biur informacji turystycznej.
Ten sposób wart jest polecenia, bo pracownicy biur mają wiele pomysłów, jak tanio podróżować. Bilet powrotny Sydney – Cairns kosztuje od 200 dol. australijskich (460 zł).[/ramka]
[ramka][b]W Internecie[/b]
[link=http://www.cairns.austr.com]www.cairns.austr.com[/link]
[link=http://www.downunderdive.com.au]www.downunderdive.com.au[/link]
[link=http://www.bigcat-cruises.com.au]www.bigcat-cruises.com.au[/link]
[link=http://www.fitzroyisland.com.au]www.fitzroyisland.com.au[/link]
[link=http://www.adventures.com.au]www.adventures.com.au[/link]
[link=http://www.tjapukai.com.au]www.tjapukai.com.au[/link]
[link=http://www.tropicdays.com.au]www.tropicdays.com.au[/link][/ramka]
[i]Zdjęcia: Iwona Trusewicz[/i]