RZ: Czy skład grupy mędrców ma jakiekolwiek znaczenie?
Dominique Moisi: Oczywiście, to, kto będzie rozmyślał nad przyszłością Unii, nie jest obojętne. Ale ciągle nie wiadomo, czy wejdą do niej zasłużone osobistości, byli premierzy, prezydenci i ministrowie – na przykład ze strony polskiej pojawia się nazwisko Bronisława Geremka – czy może włączeni zostaną do niej także przedstawiciele związków zawodowych i niezależni eksperci. Uważam, że jeżeli tworzy się taką grupę, to powinna mieć jak najszerszy przekrój.
Eurosceptycy często krytykują Unię za nadmiar biurokracji. Czy potrzebne jest kolejne ciało do prowadzenia debat?
Tworzenie takich grup to typowo francuska tradycja, która czasami się sprawdza. Grupę mędrców powołuje się, kiedy trzeba przedłużyć jakąś debatę i odwlec kontrowersyjną decyzję. Potem politycy mogą łatwiej przekonać społeczeństwo do jakiegoś pomy- słu. Mogą powiedzieć: widzicie, mamy grono mądrych ludzi, którzy powiedzieli, że to czy tamto jest dla nas najlepsze. Ściąga to z polityków część odpowiedzialności za kontrowersyjne decyzje.
Czy w tym przypadku chodzi o kontrowersyjną sprawę dotyczącą określenia granic Unii?