– Nie chcemy, aby pejzaż Kolonii zdominowały minarety – głoszą przywódcy pierwszego antyislamskiego ugrupowania politycznego w Niemczech. Powstaje ono właśnie w Kolonii, gdzie od miesięcy trwa ostry spór o budowę największego meczetu w Europie. Wywodzi się z ruchu społecznego o nazwie Pro Köln zrzeszającego przeciwników budowy meczetu w dzielnicy Ehrensfelde.
Ruch działa od wielu miesięcy: organizuje demonstracje, zbiera pieniądze na postępowanie sądowe i zdobywa coraz większą liczbę zwolenników. Pod petycją z żądaniem zakazu budowy meczetu podpisało się już 20 tysięcy osób. – To sporo, ale przeciwnicy nie mają praktycznie żadnych szans na unieważnienie decyzji rady dzielnicy – ocenia Dirk Halm z Centrum Badań Tureckich w Essen. Rada wyraziła już zgodę na budowę nowej świątyni i obecnie trwają jedynie negocjacje na temat wysokości minaretów.
Inicjatorzy antyislamskiego ugrupowania mają już jednak bardziej ambitny cel. – Za trzy lata będziemy uczestniczyć w wyborach do parlamentu Nadrenii Północnej-Westfalii – zapowiadają szefowie przyszłej partii Markus Beisich oraz Manfred Rouhs. Opracowali już program, w którym walka z islamizacją w Niemczech zajmuje ważne miejsce.
Partia nazywać się będzie Pro NRW (NRW – to niemiecki skrót Nadrenii Północnej-Westfalii, najludniejszego landu). Ugrupowanie ma już kilka oddziałów w kilku dużych miastach Nadrenii, jak Kolonia, Essen czy Düsseldorf i 300 członków. Jej założycielom nie przeszkadza fakt, że jednym z jej sponsorów jest przedsiębiorca budowlany, którego firma buduje za siedem milionów euro meczet w niedalekim Duisburgu.
– To granie na strachu obywateli – pisał o motywach założycieli Pro NRW tygodnik „Der Spiegel”. Ten sam, który na stronach internetowych publikuje regularnie eseje jednego ze swych autorów Henryka M. Brodera. Ostrzega on przed nastrojami kapitulacji nazbyt tolerancyjnego niemieckiego społeczeństwa, które nie dość energicznie sprzeciwia się zwiększaniu wpływów środowisk islamskich.