Horst Seehofer, niemiecki minister rolnictwa i ochrony konsumentów, nigdy więcej nie zadzwoni z telefonu Nokii. Zarządził już w swoim resorcie zakup innych aparatów. – Moja decyzja jest wyrazem solidarności z pracownikami Nokii w Bochum – tłumaczył swoje postanowienie w rozmowie z „Bildem”, który poświęcił temu wydarzeniu gigantyczny tytuł na pierwszej stronie.
Fiński koncern ogłosił właśnie, że zamyka fabrykę w Bochum i zwalnia ponad 2 tysiące pracowników. W akcie protestu telefonów Nokii zdążył się już pozbyć Peter Struck, szef frakcji SPD w Bundestagu, i kilku jego partyjnych kolegów. W Niemczech rozpoczęła się bezprecedensowa kampania przeciwko Nokii, niepohamowanemu kapitalizmowi i chciwości wielkich koncernów.
– To niesłychane. Zdrada. Nadużycie – ogłosił Jürgen Rüttgers, premier Nadrenii Północnej – Westfalii, gdy tylko dotarła do niego decyzja Nokii o przeniesieniu produkcji do Rumunii. Dzięki temu każdy w Niemczech wie już, gdzie leży Kluż i że Rumunia jest krajem tyleż tanim, ile skorumpowanym. Telewizja publiczna wezwała przed kamery korespondentów fińskiej prasy, by wytłumaczyli, jak taki spokojny i miłujący pokój naród może z zimną krwią pozbawić środków do życia tysiące Bogu ducha winnych robotników w Bochum.
Finowie boją się bojkotu swoich towarów. Podobno niektórzy dilerzy telefonów Nokii już rozpoczęli ich wyprzedaż
Fińska ambasada poważnie się obawia bojkotu fińskich towarów. Związkowcy z Bochum twierdzą, że widać już efekty spadku zainteresowania telefonami Nokii. Niektórzy dilerzy rozpoczęli ich wyprzedaż.