Mieszkańcy serbskiej części Kosovskiej Mitrovicy nie zamierzają się pogodzić z niepodległością Kosowa. Od 17 lutego dzień w dzień manifestują swój sprzeciw. Ale ich piątkowa akcja zaskoczyła wszystkich – najbardziej zaś polskich i ukraińskich policjantów.
Tego dnia 31 Polaków (i grupa Ukraińców) pełniło służbę wokół sądu ONZ. Pilnowali dróg prowadzących do gmachu. O godzinie 8.30 pod główną bramę podjechały karetki pogotowia i samochody. Zaczęli gromadzić się ludzie. Z każdą chwilą przybywało ich coraz więcej. Według polskich policjantów były ich setki, może nawet tysiąc. – Nagle sforsowali bramę. Kosowska policja nie interweniowała. Dlatego Polacy ustawili kordon i samochód opancerzony – mówi „Rz” rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski.
Nie zdołali jednak ochronić budynku. Tłum otoczył sąd i zaczął atakować go ze wszystkich stron. Dowództwo misji ONZ w Kosowie (UNMIK) zarządziło, by Polacy i Ukraińcy wycofali się do oddalonego o kilkadziesiąt metrów posterunku policji. – Nie było decyzji o użyciu broni czy gazu łzawiącego, gdyż nie było zagrożenia dla zdrowia i życia – tłumaczy Sokołowski.
W Kosowie stacjonuje 115 policjantów z Polski. Jest wśród nich jedna kobieta. To czternasta polska zmiana, która przybyła do Kosovskiej Mitrovicy w grudniu ubiegłego roku. Jej zadania to głównie ochrona strategicznych obiektów, dróg i konwojów.
Na wieść o wydarzeniach w sądzie w pobliskiej jednostce, gdzie na co dzień stacjonują Polacy, podniesiono alarm. Na pomoc kolegom ruszyło 50 funkcjonariuszy.