Radni Drohobycza powołali specjalną grupę roboczą, która sprawdza, jak często język rosyjski jest używany w miejscach publicznych.
– Odwiedzamy miejskie stołówki, biblioteki, kina i sklepy. Gdy słyszymy za dużo rosyjskiego, próbujemy interweniować. Tłumaczymy właścicielom, że powinni to zmienić. Jeśli zignorują polecenia, pomyślimy nad konsekwencjami – mówi „Rz” radny Bohdan Prystań. Ma nadzieję, że podobnie zachowają się inne miasta i że w walce z rosyjskim pomoże państwo.
W Tarnopolu wojnę rosyjskiemu wypowiedziały organizacje nacjonalistyczne. Ofiarami są także znani Ukraińcy ze świata show-biznesu. Członkowie organizacji Tryzub im. Stepana Bandery systematycznie odwiedzają koncerty popularnych wykonawców. – Jeśli gwiazdy śpiewają po rosyjsku, to rzucają w nie jajkami. Tak było w przypadku występów Ireny Biłyk, byłej minister kultury, czy Wierki Serdiuczki (właściwie – Andrij Danyłko – przyp. red.) – opowiada „Rz” Stanisław Łypowiecki, szef Stowarzyszenia Ukraińskiej Młodzieży w Tarnopolu. „Agresywna polityka Rosji wobec Ukrainy spotkała się z protestem w postaci napisów na ogrodzeniach mostu kolejowego. Służby komunalne nie śpieszą się ścierać napisów „Bojkotuj rosyjskie” i „Ukraina to nie Małorosja” – pisała „Tarnopolska Gazeta”.
Radni z Iwano-Frankiwska (dawniej Stanisławów) zabronili używać rosyjskiego nawet w drobnych ogłoszeniach wywieszanych na słupach. Rosyjskie MSZ wystosowało ostrą notę protestacyjną. Do miasta przyjechała ekipa rosyjskiej telewizji, by nakręcić reportaż o dyskryminacji rosyjskojęzycznych mieszkańców. – To gwałt na naszym języku. Na Ukrainie mieszka 17 milionów Rosjan, ale nikt się z nimi nie liczy, a język rosyjski nadal nie ma statusu oficjalnego.
Młodzi nacjonaliści rzucają jajkami w ukraińskie gwiazdy śpiewające na koncertach po rosyjsku