– Staję przed wami, aby was przeprosić. Patrząc w wasze oczy, uniżenie proszę, abyście wybaczyli mi i moim żołnierzom – apelował amerykański generał Jeffrey Hammond do lokalnych przywódców irackich. Odczytał też list z przeprosinami napisany przez sprawcę incydentu, a inny dowódca ucałował nową kopię Koranu i podarował ją sunnickiej starszyźnie.
Do incydentu doszło 9 maja. Iracka policja znalazła podziurawiony kulami Koran niedaleko posterunku policji w Radwanii, gdzie przez długi czas toczyły się zacięte walki z sunnickimi zwolennikami al Kaidy. Kontrolę nad tym terenem udało się odzyskać dzięki porozumieniu Amerykanów z sunnicką starszyzną.
Jednak nagłośniona przez CNN sprawa zbezczeszczenia Koranu zagroziła świeżo zawartemu sojuszowi, który przyczynił się do znacznego spadku przemocy w Iraku. Amerykańskie dowództwo błyskawicznie wszczęło dochodzenie przeciwko żołnierzowi, który został już odesłany z Iraku. – Dopuścił się godnego potępienia wybryku, ale apelujemy, aby potraktować to jako działanie jednej osoby, a nie całej armii – napisano w wydanym oświadczeniu.
W tle tego incydentu zapadł wczoraj wyrok w procesie przeciwko mordercy chaldejskiego arcybiskupa Paulosa Faradża Rahho. Wczoraj iracki sąd skazał na karę śmierci Ahmeda Alego Ahmeda, znanego też jako Abu Omar.
Ale sprawa arcybiskupa dla irackich muzułmanów nie jest tak ważna, jak ostrzelanego Koranu. Biały Dom obawia się więc, że ostatni incydent przyćmi dyplomatyczną ofensywę prezydenta Busha na Bliskim Wschodzie, która miała odblokować rozmowy pokojowe między Izraelem a Palestyńczykami. Amerykański przywódca zakończył w niedzielę swoją pięciodniową podróż po krajach regionu wystąpieniem na Światowym Forum Ekonomicznym dla Bliskiego Wschodu, które zorganizowano w egipskim kurorcie Szarm el Szejk. Bush zapewniał, że podpisanie porozumienia pokojowego między Izraelem a Palestyńczykami jest na wyciągnięcie ręki.