Wiele osób jednak zostało w domach. W Warszawie obłożenie metra spadło ośmiokrotnie – z ok. 700 tys. pasażerów do ok. 87 tys. Mniej osób korzystało z tramwajów i autobusów.
– Do południa sprawdziliśmy 80 pojazdów miejskiej komunikacji. W każdym podróżowało nie więcej niż połowa dopuszczalnego składu – mówi nam Sylwester Marczak, rzecznik stołecznej policji. – Kierowcy są czujni, ale i sami pasażerowie nie wsiadają, kiedy widzą, że jest komplet – dodaje. Także w Łodzi, gdzie sprawdzono 76 autobusów, nie było uchybień. W Poznaniu na ulice wyjechało w środę dodatkowych 20 autobusów i 16 tramwajów, też nie odnotowano obłożenia ponad miarę.
– Uruchomiliśmy rezerwy, żeby wzmocnić linie najbardziej obciążone. Wyjechało więcej dużych autobusów, gdzie jest 40 miejsc siedzących, więc może w nich jechać do 20 osób – mówi Agnieszka Smogulecka, rzeczniczka MPK Poznań.
Zdarzały się inne incydenty: pod Ostrzeszowem czterech kompanów urządziło imprezę w samochodzie na parkingu, popijali piwo. Dostali mandaty – słyszymy w poznańskiej policji.
Mniej dyscypliny mają będący w kwarantannie. Np. stołeczni policjanci sprawdzili 13 tys. osób, z tego ok. stu złamało zasady. – Wyzwaniem będzie weekend, kiedy ludzie wyjdą z domów. Patrole ruszą nad bulwary, na starówkę, do parków. Tam spodziewamy się ruchu – zaznacza Marczak.
Tymczasem coraz głośniej o niekonsekwencjach w nakładaniu niektórych rygorów. Np. NSZZ Solidarność jednego z marketów budowlanych apeluje na Facebooku do premiera o zamknięcie tego typu sklepów, dołączając zdjęcie parkingu pełnego samochodów. I uważa, że trzeba ograniczyć sprzedaż materiałów budowlanych do sprzedaży internetowej lub na telefon. Luźno traktowane są rygory na bazarach i targowiskach.