Beata Pokrzeptowicz-Meyer jest ścigana niemieckim listem gończym. Według prokuratury w Düsseldorfie w piątek na jednej z ulic tego miasta Polka uprowadziła dziewięcioletniego Moritza, synka, do którego nie miała praw rodzicielskich. Grozi jej za to pięć lat więzienia.
Chłopczyk był w towarzystwie obecnej żony byłego męża Beaty Pokrzeptowicz, Niemca.
– Akcja została starannie przygotowana. Uczestniczyło w niej kilka osób – mówi rzecznik policji. Uciekły z miejsca porwania samochodem, który następnie porzuciły na jednej z sąsiednich ulic.
– Dziecko jest bezpieczne, znajduje się we Francji i pozostanie tam tak długo, jak długo niemieckie władze nie oprzytomnieją. Beata nie miała innego wyjścia – powiedział wczoraj „Rz” Olivier Karrer, założyciel pierwszej w Europie organizacji francuskich rodziców (CEED) walczących o swoje prawa w Niemczech. Współpracuje z nim pani Pokrzeptowicz kierująca w Niemczech stowarzyszeniem Rodzice przeciw Dyskryminacji Dzieci. – Mamy do czynienia z dyskryminacją, złą wolą i przymusową asymilacją dzieci z małżeństw mieszanych – tłumaczyła niedawno „Rz”.
[srodtytul]Siła Jugendamtów[/srodtytul]