Arsenij Jaceniuk był ostatnią deską ratunku dla premier Julii Tymoszenko, która nie chce doprowadzić do wcześniejszych wyborów do Rady Najwyższej – twierdzą eksperci w Kijowie.
Ich zdaniem przewodniczący parlamentu, do niedawna człowiek Juszczenki, coraz częściej dawał do zrozumienia, że sprawa wyborów powinna zejść na drugi plan.
Jego dymisję poparło 233 deputowanych w 450-osobowym parlamencie. Wśród nich: posłowie prorosyjskiej Partii Regionów, komuniści i niektórzy sojusznicy prezydenta Wiktora Juszczenki z bloku Nasza Ukraina.
– Odejście Jaceniuka może być poważnym argumentem przemawiającym za wcześniejszymi wyborami – mówi „Rz” znany politolog Wołodymyr Fesenko. – Wygląda na to, że przewodniczący stracił kredyt zaufania w otoczeniu Juszczenki i zaczął być podejrzewany o współpracę z panią premier.
Przed głosowaniem nad dymisją Jaceniuka ludzie Tymoszenko zablokowali mównicę. Później, przeskakując przez ławy poselskie, wdarli się do pomieszczenia z elektronicznym systemem do liczenia głosów. Na ich drodze stanęli deputowani Partii Regionów. Doszło do szamotaniny. Ktoś wybił szybę do pokoju ze sprzętem komputerowym. Sytuację próbowali ratować inni posłowie.