Młodzi rebelianci, walczący od dwóch tygodni z konserwatywnym rządem Grecji, mają nadzieję na wsparcie ze strony młodzieży francuskiej słynącej z gotowości do zadym. Wokół instytutu pojawiły się w piątek na murach napisy po grecku i po francusku: „Iskra w Atenach. Ogień w Paryżu!”, „Nadchodzi powstanie”, „Francja, Grecja – wszędzie rebelia”.Ku zadowoleniu młodych Greków, nad Sekwaną zaostrza się akurat konflikt między rządem i organizacjami licealistów. W czwartek w wielu miastach Francji około 130 tysięcy młodych ludzi manifestowało przeciwko planom reformy oświaty. Po demonstracji w Lyonie doszło wieczorem do zamieszek – policja zatrzymała 38 osób.

Emocje Greków podgrzała też informacja o postrzeleniu jednego z uczestników protestów na ateńskim przedmieściu Peristeri, jak się okazało – syna znanego działacza związkowego. 17-latek został trafiony kulą z pistoletu, gdy wraz z grupą kolegów zastanawiał się na ulicy, „gdzie zrobić zadymę”. Według rebeliantów strzelali policyjni tajniacy bądź członkowie prawicowych bojówek wspierających rząd. Policja stanowczo temu zaprzecza, ale wśród przeciwników władzy mało kto jej wierzy, podobnie jak mało kto uwierzył, że 15-letni anarchista Aleksandros Grigoropulos zginął przed dwoma tygodniami przypadkowo, trafiony rykoszetem.

Wieczorem zarówno w centrum Aten, jak i w Peristeri zaczęły się gromadzić setki licealistów i studentów. Jedni – by pokojowo protestować przeciw „rządowej przemocy”, inni – by mścić się na „policyjnych mordercach”. Na wezwanie związków zawodowych na ulice wyszli robotnicy niezadowoleni z budżetu na 2009 rok będącego odbiciem rządowej polityki zaciskania pasa. W kilkuset szkołach średnich i wyższych trwa strajk okupacyjny. Socjalistyczna opozycja twierdzi, że rząd stracił kontrolę nad krajem i nawołuje do rozpisania wyborów. Narasta niezadowolenie wśród posłów rządzącej Nowej Demokracji. „Większość konserwatywnych deputowanych nawołuje do natychmiastowych zmian” – napisała prawicowa gazeta „Eleftheros Typos”.Burmistrz Aten Nikitas Kaklamanis zaapelował do demonstrantów, by zawiesili protesty przynajmniej na czas Bożego Narodzenia, tak by drobni handlowcy mogli nadrobić choć część strat spowodowanych dwoma tygodniami nieustannych zamieszek.