Niemcy także mają problemy z urzędnikami Jugendamtów

Nie tylko polscy rodzice przegrywają walkę o prawo do opieki nad dziećmi. Jugendamty krytykuje niemiecka prasa.

Publikacja: 22.12.2008 01:26

Manike Weber i Michael Mosuch są zrozpaczeni. Od miesięcy starają się odzyskać swojego syna Floriana przekazanego rodzinie zastępczej. Zaczęło się od tego, że Manike miała po porodzie problemy psychiczne. Florian trafił do jej rodziców. Michael, jego ojciec, pragnął jednak samodzielnie wychowywać syna. Doszło do sporu z dziadkami, na co urząd ds. młodzieży Jugendamt odpowiedział decyzją o przekazaniu dziecka rodzinie zastępczej.

Sąd – jak w zdecydowanej większości takich przypadków – zatwierdził decyzję Jugendamtu. Manike jest już po leczeniu. Jest zdrowa i domaga się wspólnie z ojcem Floriana zwrotu dziecka. Na próżno. Rodzice mają prawo widywania syna raz w miesiącu zaledwie przez dwie godziny. Przypadek ten opisał właśnie „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (FAS). „Jugendamty pozbawiają rodziców dzieci wbrew ich woli i nie muszą się nawet z tego tłumaczyć” – pisze gazeta.

– To nic innego jak pozbawianie rodziców praw obywatelskich – mówi pedagog prof. Heinrich Kupffer.

Niemieckie media prześcigają się w prezentacji przykładów samowolnych decyzji Jugendamtów. „Süddeutsche Zeitung” opisywał niedawno przypadek kobiety, której zabrano dziecko, ponieważ zachorowała na boreliozę. – Decyzje takie podejmują ludzie, którzy nie są do tego psychologicznie przygotowani – tłumaczy Uwe Jopt, profesor psychologii.

Protestują liczne organizacje poszkodowanych rodziców. Jedną z nich założyła Beata Pokrzeptowicz-Meyer, która kilka tygodni temu uprowadziła w Niemczech swojego syna. Wszystko na nic. Ze statystyk wynika, że w roku ubiegłym odebrano rodzicom wbrew ich woli 435 dzieci, trzy razy więcej niż w roku poprzednim i cztery razy więcej niż przed siedmiu laty.

Marcin Libicki, szef Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego, zebrał już 200 skarg na działalność Jugendamtów, w tym kilkanaście złożonych przez obywateli polskich. Ich skargi traktowane są w Niemczech często jako przejaw nieuzasadnionych pretensji i oskarżeń. „Po Erice Steinbach, szefowej Związku Wypędzonych, oraz po kanclerzu Gerhardzie Schröderze, który wraz z Władimirem Putinem prowadzi gazowe interesy kosztem Polski, Jugendamty stały się nowym największym wrogiem narodowym (Polski – red.)” – pisał niedawno warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, analizując artykuły z polskich mediów.

Jego gazeta widzi sprawę inaczej i przypomina, że niemieccy sędziowie zignorowali nawet dwa orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał prawo dwu niemieckich rodzin do ich dzieci, zasądzając im nawet po 50 tys. euro odszkodowań za cierpienia moralne.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mailto=p.jendroszczyk@rp.pl]p.jendroszczyk@rp.pl[/mail][/i]

Manike Weber i Michael Mosuch są zrozpaczeni. Od miesięcy starają się odzyskać swojego syna Floriana przekazanego rodzinie zastępczej. Zaczęło się od tego, że Manike miała po porodzie problemy psychiczne. Florian trafił do jej rodziców. Michael, jego ojciec, pragnął jednak samodzielnie wychowywać syna. Doszło do sporu z dziadkami, na co urząd ds. młodzieży Jugendamt odpowiedział decyzją o przekazaniu dziecka rodzinie zastępczej.

Sąd – jak w zdecydowanej większości takich przypadków – zatwierdził decyzję Jugendamtu. Manike jest już po leczeniu. Jest zdrowa i domaga się wspólnie z ojcem Floriana zwrotu dziecka. Na próżno. Rodzice mają prawo widywania syna raz w miesiącu zaledwie przez dwie godziny. Przypadek ten opisał właśnie „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” (FAS). „Jugendamty pozbawiają rodziców dzieci wbrew ich woli i nie muszą się nawet z tego tłumaczyć” – pisze gazeta.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017
Świat
Donald Trump spotka się w Paryżu z Wołodymyrem Zełenskim?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1016
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1015
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką