Prostytucja kwitnie w pobliżu szkół, szpitali i kościołów. Nie możemy tego tolerować – skarży się stołecznym mediom Ekkehard Band, burmistrz dzielnicy Schöneberg. Powtarza to od kilku lat, ale bez skutku. Domaga się wprowadzenia zakazu umieszczania tego rodzaju przybytków w uczęszczanych miejscach.
Szczególne oburzenie wywołuje planowane uruchomienie domu publicznego przy rogu Potsdamer- i Kurfürstenstrasse. Tuż obok położona jest działka należąca do Polski, na której przed wojną mieściła się nasza ambasada. Jeszcze niedawno rozważano budowę w tym miejscu polsko-niemieckiego ośrodka spotkań młodzieży oraz centrum kulturalnego. Sprawa ucichła z powodu niepewności co do dalszego rozwoju tej okolicy. A miejsce jest atrakcyjne, niedaleko placu Poczdamskiego. Istnieją też obawy, że ceny nieruchomości w okolicy pójdą w dół.
W ogromnym gmachu na skrzyżowaniu mieści się już od lat sex shop, przed którym na klientów wyczekują damy lekkich obyczajów. Całe pierwsze piętro ma zostać przebudowane i w kilkudziesięciu pokojach ma powstać najnowszy berliński dom schadzek.
– To jakiś żart. Nasze dzieci nie mogą wyrastać w takim otoczeniu – mówi mieszkanka okolicy spotkana w pobliskiej drogerii. Mieszkańcy ślą listy do wszystkich możliwych instancji. Na razie doprowadzili do procesu sądowego. – Jeżeli sąd nie uwzględni naszego sprzeciwu, ucierpi na tym cała okolica – ostrzega burmistrz Band.
[wyimek]W Niemczech nierządem zajmuje się 400 tysięcy kobiet. Dziennie korzysta z ich usług milion mężczyzn[/wyimek]