Decyzję o deportacji polskich nauczycieli podjął w piątek wieczorem naczelnik milicji moskiewskiego rejonu Brześcia Wasilij Wieremiejczyk. To najsurowsza kara za popełnione przez nauczycieli wykroczenie, które polega na tym, że przenosząc się z mieszkania, w którym zameldowali się pół roku temu, nie podali władzom nowego adresu. Od momentu wprowadzenia się nauczycieli do nowego lokalu minął zaledwie tydzień. Milicja zdążyła jednak wytropić Polaków.
– Milicjanci traktowali tych inteligentnych i dobrze wychowanych ludzi jak pospolitych przestępców – opowiada „Rz” Alina Jaroszewicz, założycielka Polskiej Szkoły Społecznej w Brześciu, a zarazem prezes w obwodzie brzeskim nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi. Dwójka nauczycieli została przewieziona na posterunek. Tam ich sfotografowano i pobrano od nich odciski palców.
Na nic się zdały wysiłki polskiej placówki konsularnej w Brześciu, która próbowała interweniować w sprawie polskich nauczycieli u władz obwodowych. Jak dowiedziała się „Rz”, w niedzielę do polskiego MSZ został wezwany ambasador Białorusi w Warszawie. Z jego wyjaśnień wynikało, iż polonistka Halina Zajkowska i uczący geografii, historii i retoryki Piotr Boroń nie mieli ważnych dokumentów zezwalających na pobyt i pracę na Białorusi.
[wyimek]Polscy nauczyciele zostali aresztowani w tydzień po przeprowadzce do nowego mieszkania. Nie poinformowali władz o zmianie adresu[/wyimek]
– To absurd albo nieporozumienie! – denerwuje się Alina Jaroszewicz, która osobiście pomagała nauczycielom spełnić wszystkie formalności wymagane przez stronę białoruską. Dbał o to również Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli przy MEN, który od wielu lat zgodnie z dwustronnymi umowami kieruje specjalistów z Polski na placówki edukacyjne na Wschodzie.