Traktatem z Lizbony zajął się we wtorek niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny badając jego zgodność z konstytucją. W maju wyda orzeczenie. Zależą od niego losy traktatu reformującego Unię Europejską. Trybunału Konstytucyjny zajmuje się trzema skargami. Ich autorzy są zdania, że przewidywane w traktacie z Lizbony rozszerzenie kompetencji instytucji unijnych oznacza niedopuszczalne przez konstytucję ograniczenie niemieckiej suwerenności. Liczą na to, że trybunał uzna ich racje i wstrzymany zostanie proces ratyfikacji traktatu. Został już przyjęty przez obie izby parlamentu, ale podpisu pod traktatem nie złożył jeszcze prezydent Horst Köhler, czekając na orzeczenie trybunału.
— Należy się spodziewać, że trybunał nie dopatrzy się sprzeczności postanowień traktatu z konstytucją. Wyznaczy jednak zapewne nieprzekraczalne granice dalszego przekazywania kompetencji organów państwowych RFN na rzecz instytucji ponadnarodowych — twierdzi Andreas Maurer, ekspert Fundacji Nauka i Polityka. Takiego zdania jest też większość niemieckich konstytucjonalistów.
Traktatu z Lizbony bronił wczoraj przed trybunałem Frank-Walter Steinmeier, szef niemieckiej dyplomacji, udowadniając, że jest niezbędny do zapewnienia UE efektywnego funkcjonowania. — Traktat oddaje zbyt wiele władzy w ręce Komisji Europejskiej — argumentował Peter Gauweiler, poseł CSU i autor jednej ze skarg. Uważa także, że uszczuplenie kompetencji Bundestagu oraz parlamentów innych państw członkowskich jest sprzeczne z pojęciem demokracji. Zyskuje wprawdzie na znaczeniu Parlament Europejski, ale nie może to być argumentem uzasadniającym utratę prawa decydowania przez parlamenty narodowe w wielu sprawach. Niemieccy postkomuniści z Partii Lewicy obawiają się, że Bundestag utraci prawo decyzji w sprawach udziału Bundeswehry w misjach zagranicznych.
Autorzy trzeciej skargi argumentują, że traktat jest niedemokratyczny, bo o jednym miejscu w Parlamencie Europejskim decydować będzie np. 6,3 tys. wyborców na Malcie, podczas gdy w Niemczech 854 tysięcy.
Trybunał Konstytucyjny bada zgodność traktatów unijnych z niemiecką ustawą zasadniczą nie po raz pierwszy. W 1993 roku długo zajmował się traktatem z Maastrichtu. Zaakceptował go w końcu, ale z zaciśniętymi zębami. Treść ówczesnego orzeczenia daje się streścić w trzech słowach: ani kroku dalej. Ostrzegł, że dalsze przekazywanie kompetencji niemieckich organów konstytucyjnych na rzecz instytucji unijnych będzie sprzeczne z konstytucją. Czyni to bez wątpienia jednak traktat lizboński. Zgodnie z nim ograniczeniu ulegają kompetencje samego Trybunału Konstytucyjnego na rzecz Trybunały Sprawiedliwości w Luksemburgu. Rozpatrując skargi niemiecki trybunał będzie więc niejako sędzią we własnej sprawie.