Właśnie odbył gospodarskie tournée po rosyjskim Dalekim Wschodzie, gdzie z pompą otwierał pierwszy zakład skraplania gazu na Sachalinie, obiecywał, że kryzys nie będzie aż tak ciężki, a państwo dopłaci do biletów lotniczych studentom i emerytom. Prezydent rozmawiał z rodakami, pocieszał, odpowiadał na pytania i rozdawał autografy.
A urzędników krytykował.
W piątek w Irkucku na wyjazdowym posiedzeniu państwowej rady zajmującej się wsparciem dla realnego sektora gospodarki Miedwiediew po raz kolejny wypominał im opieszałość, która jest niedopuszczalna w czasach kryzysu. Narzekał, że kredyty są dla przedsiębiorstw niedostępne, a system państwowych gwarancji jeszcze nie wszedł w życie.
– To nie jest problem makroekonomii, to nie konsekwencja trudności w światowym systemie finansowym. To nasza niezdolność do szybkiej i efektywnej pracy – podsumował.
Dmitrij Miedwiediew przybrał ostatnio pozę dobrego cara, który troszczy się o swoich poddanych i ruga nieefektywnych, popełniających błędy urzędników. W zbliżeniu ze społeczeństwem ma mu pomóc seria regularnych wystąpień w telewizji, o których niedawno poinformował Kreml. Sam prezydent też się stara: podczas wizyty w Czycie rozmawiał z mieszkańcami miasta i hojnie rozdawał autografy – jeden zostawił wprost na dłoni małego chłopczyka Dimy.