Porażka w galisyjskich wyborach to dla rządu José Zapatero znak, że przyjdzie mu słono zapłacić za recesję i bezrobocie. – Kryzys nie pomaga sprawującym władzę – przyznają socjalistyczni politycy. Powody do satysfakcji mają opozycyjna Partia Ludowa (PP) i jej lider Mariano Rajoy, który jest Galisyjczykiem i osobiście zaangażował się w kampanię w tym regionie. W efekcie PP zdobyła absolutną większość mandatów w lokalnym parlamencie, pokonując socjalistów, którzy cztery lata rządzili w Galicii z nacjonalistami z BNG.
W Kraju Basków socjaliści uzyskali najlepszy wynik w historii i – teoretycznie – mogliby stworzyć wraz z PP stabilny, antynacjonalistyczny rząd. Jednak to nie bardzo się opłaca Zapatero. Jeśli w Kraju Basków odsunie od władzy rządzącą tam od 29 lat Baskijską Partię Nacjonalistyczną (PNV wygrała wybory, ale nie będzie w stanie rządzić sama ani w koalicji z pokrewnymi partiami), to straci jej poparcie w hiszpańskim parlamencie, gdzie socjaliści forsują swe projekty dzięki doraźnym sojuszom. Bez PNV rządowi nie udałoby się na przykład przepchnąć w Kortezach tegorocznego budżetu.