Spokojny przebieg akcji jest zasługą jej organizatorów, którzy, wiedząc o szykowanych przez władze prowokacjach, postanowili nie narażać zebranych na potyczki z OMON. Dziesiątki ubranych w hełmy i uzbrojonych w pałki omonowców już przed rozpoczęciem manifestacji demonstrowały swoją obecność jej uczestnikom, ściągającym na plac przy siedzibie Narodowej Akademii Nauk Białorusi. W odróżnieniu od 2008 roku wczorajsze miejsce wiecu opozycji zostało uzgodnione z władzami.
Do końca nie było jednak wiadomo, w jakim kierunku opozycja poprowadzi zebranych tradycyjnym przemarszem. Trasa wyznaczona przez władze i prowadząca do leżącego w mieszkalnej dzielnicy parku Przyjaźni Narodów była dla opozycji nie do przyjęcia. – Nie możemy świętować najważniejszego narodowego święta w miejscu przeznaczonym do spacerowania z psami! – przekonywali zgromadzonych przy Akademii Nauk ludzi liderzy opozycji.
Alternatywą mogło być poprowadzenie tłumu główną arterią stolicy, Prospektem Niepodległości, na plac Październikowy. – Dowiedzieliśmy się, iż służby Łukaszenki wysłały tu grupy prowokatorów, którzy mają wykorzystać nasz przemarsz do demolowania miasta, aby potem obwinić nas o wandalizm – zwrócił się do ludzi wiceprzewodniczący Partii BNF Wiktor Iwaszkiewicz. Zaproponował utworzenie żywego łańcucha wzdłuż Prospektu Niepodległości.
Własny scenariusz obchodów święta miała jednak licznie zgromadzona na wiecu młodzież. Ustawiwszy się w szyku i skandując „Władzę – narodowi, wolność młodzieży!”, kolumna wyruszyła w kierunku prezydenckiej administracji. Po kilkuset metrach pochód się zatrzymał, gdyż drogę przegrodziła mu milicja. Część młodzieży wróciła pod Akademię Nauk.
W pewnym momencie uwagę tłumu przykuła kobieta, która wyjęła z reklamówki kartki papieru, z których rozpaliła ognisko. W tłumie zapanował entuzjazm i rozbawienie, gdy okazało się, iż kobieta pali portrety Aleksandra Łukaszenki. Ognisko z portretów Łukaszenki stało się symbolicznym zakończeniem opozycyjnego święta. Obawiając się, że jest to prowokacja władz, wiceprzewodniczący Partii BNF Wincuk Wiaczorka zaczął nawet gasić ogień, ku uciesze zgromadzonych depcząc butami dopalające się portrety głowy państwa.