Szwecja, kierująca od wczoraj Unią, ma problem z zaproszeniem Rosji na wspólny szczyt. Dokładny kalendarz prac szwedzkiego przewodnictwa znany jest od tygodni. Znane są daty i miejsca setek mniej lub bardziej ważnych spotkań, które będą się odbywać przez najbliższe pół roku. Z wyjątkiem jednego: szczytu UE – Rosja.
– Przedstawiliśmy kilka dat. Żadna im nie pasuje. Myślę, że po prostu nie chcą przyjechać do Sztokholmu. I pewnie szczyt odbędzie się w Brukseli – powiedział „Rz” przedstawiciel szwedzkiego rządu. To byłby precedens. Tradycyjnie odbywają się bowiem dwa dwustronne szczyty rocznie: jeden w Rosji, a drugi w kraju sprawującym przewodnictwo. Ostatni Rosjanie zorganizowali w dalekim Chabarowsku. Teraz więc czas na Szwecję. Nie wiadomo dokładnie, co przeszkadza Rosjanom. Zdaniem naszych szwedzkich rozmówców Moskwa tradycyjnie nie ma ochoty rozmawiać z mniejszymi państwami członkowskimi, szczególnie tymi, które mają odwagę krytykować Moskwę.
Potwierdzają to eksperci. – Nie sądzę, by wiele zmieniło się w relacjach Rosji z UE teraz, po półrocznym kierowaniu Unią przez Czechy. W pewnym sensie te dwa kraje są do siebie podobne: niewielkie i krytyczne wobec Rosji – mówi „Rz” Katinka Barysch z Centre for European Reform w Londynie.
[wyimek]Szwedzi narazili się Rosjanom krytyką wojny w Gruzji oraz poparciem dla Partnerstwa Wschodniego[/wyimek]
Szwecja krytycznie oceniła Rosję rok temu, przy okazji wojny w Gruzji. Szef dyplomacji Carl Bildt porównał wówczas Rosjan do nazistów, a tłumaczenia o prowokacji ze strony gruzińskiej i konieczności obrony własnych obywateli porównał z usprawiedliwieniem, jakiego w 1939 roku używał Adolf Hilter, podbijając Europę Środkową. Szwecja razem z Polską była też inicjatorem Partnerstwa Wschodniego, które obejmuje sześć państw byłego Związku Sowieckiego. Szczególnie zainteresowana jest pomocą dla Ukrainy.