Niemieccy politycy coraz częściej mają zastrzeżenia do treści blogów internetowych. Zarzucają im m.in. próbę dyskredytacji.
– Stawianie mojego nazwiska w kontekście jakiegokolwiek skandalu jest sprzeczne z prawem. Nie pozwolę na to – twierdzi Hannelore Kraft, szefowa SPD w Nadrenii Północnej-Westfalii, i domaga się sądownie od jednego z blogerów zaprzestania „bezprawnej” działalności.
[wyimek]Politycy coraz częściej mają zastrzeżenia do treści blogów internetowych [/wyimek]
Blogerem jest znany w Niemczech David Schraven, który na blogu zwrócił uwagę na fakt, że pani Kraft usunęła ostatnio ze swej strony internetowej informacje o tym, iż przez wiele lat pracowała w pewnej firmie, która uwikłana była w skandal finansowy. – Pragnie upiększyć swój życiorys. Mam prawo do przypomnienia, gdzie i kiedy pracowała – twierdzi David Schraven.
Ma za sobą tysiące niemieckich blogerów, którzy w Internecie rozpoczęli akcję zbierania pieniędzy na procesy sądowe. – Będziemy walczyć z cenzurą w sieci wszelkimi dostępnymi środkami – zapowiada Alvar Freude z organizacji przeciwko cenzurze w Internecie (AK Zensur). Zagrożenie dla wolności słowa w sieci dostrzega również adwokat Thorsten Feldmann. Wywalczył on niedawno unieważnienie decyzji jednego z sądów, który zakazał publikowania na niemieckich stronach Wikipedii informacji, że jeden z postkomunistycznych deputowanych Bundestagu, Lutz Heilemann, miał w przeszłości kontakty ze Stasi, służbą bezpieczeństwa byłej NRD.