Wielka Brytania w napięciu czekała na wyrok, który zdaniem przeciwników eutanazji mógł być pierwszym krokiem w stronę jej legalizacji. Chodziło o to, czy osoby pomagające umrzeć śmiertelnie chorym bliskim powinny być ścigane przez prawo.
Sprawę wniosła do sądu chora na stwardnienie rozsiane 46-letnia Debbie Purdy, która zamierza popełnić samobójstwo w klinice Dignitasu w Szwajcarii. Kobieta miała nadzieję, że kiedy już będzie całkowicie sparaliżowana, do Szwajcarii zawiezie ją mąż. Jednak zgodnie z brytyjskim prawem za udzielenie pomocy w samobójstwie może mu grozić do 14 lat więzienia.
Władze traktowały jednak przepisy uznaniowo. Chociaż do tej pory z usług klinik dla samobójców skorzystało ponad 120 Brytyjczyków, żadna z osób, która im pomogła, nie została oskarżona.
– Jeśli ktoś nie zmuszał bliskiej osoby do popełnienia samobójstwa, tylko kierował się chęcią ulżenia w cierpieniu, nie był ścigany. Dlatego nie ma żadnego powodu, aby zmieniać prawo. Daje ono możliwość ścigania ludzi, którzy np. dla własnej wygody chcieliby zmusić bliską osobę do samobójstwa – przestrzega w rozmowie z „Rz” Kathy Meyers z organizacji Care not Killing.
Sprawa pani Purdy przeszła prawie wszystkie szczeble systemu sądowniczego w Wielkiej Brytanii. Sądy Najwyższy i apelacyjny uznały jednoznacznie, że asystowanie przy samobójstwie jest przestępstwem. Ostatnie słowo należało do Izby Lordów, która pełniła w tej sytuacji rolę najwyższego organu władzy sądowniczej, a nie wyższej izby parlamentu.