Hiszpański Kongres Deputowanych ujawnił na swoich stronach internetowych, czym zajmują się jego członkowie, gdy nie uczestniczą w obradach i nie pracują w komisjach. Opinia publiczna oczekiwała opublikowania takiej listy, odkąd media poinformowały, że większość posłów ma inne płatne zajęcia.
Mandat parlamentarny z innymi funkcjami łączy aż 250 z 350 członków Kongresu. Rekordziści zasiadają w kilkunastu instytucjach. 35 deputowanych pracuje w prywatnych kancelariach adwokackich. 50 łączy mandat posła z funkcją burmistrza lub mandatem radnego. Tym ostatnim przysługuje co prawda tylko jedno wynagrodzenie (na ogół wybierają pensję w parlamencie, bo jest najwyższa), ale z tytułu innych funkcji otrzymują diety i rozmaite dodatki.
Niepobieranie wynagrodzenia z innych instytucji państwowych jest właściwie jedyną zasadą obowiązującą hiszpańskich deputowanych (wyjątek zrobiono dla wykładowców państwowych wyższych uczelni). Otwarty jest natomiast dla nich cały sektor prywatny. Nietrudno więc o konflikt interesów. Na przykład jeden z deputowanych, będący prezesem firmy Petrolifera Ducar trudniącej się magazynowaniem, kupnem, sprzedażą i dystrybucją płynnych paliw i ich pochodnych w Ceucie i Melilli, w parlamencie interesował się pomocą państwa dla sektora usług energetycznych. Inny jest doradcą spółki Grupo Santa Monica Sports S. R. L, która podpisuje milionowe kontrakty z telewizją publiczną na transmisję meczów piłkarskich.
Hiszpanów bardziej niż groźba wystąpienia konfliktu interesów oburza jednak, że w kraju mającym najwyższe bezrobocie w Unii (w październiku pracy nie miało ponad 4 mln, czyli około 18 proc. czynnych zawodowo osób), ich wybrańcy pobierają pensje od kilku pracodawców, zamiast skupić się na tworzeniu mądrego prawa.
[srodtytul]54 źródła dochodów[/srodtytul]