Do tragedii doszło w klubie Kulawy Koń, w nocy z piątku na sobotę. Pożar wybuchł podczas pokazu sztucznych ogni. Błyskawiczne rozprzestrzenianie się płomieni ułatwił wystrój drewnianego wnętrza udekorowanego słomą. Jedyną drogą ucieczki dla ponad 200 uczestników zabawy okazały się wąskie drzwi. Świadkowie opisywali, że ludzie w panice tratowali się, a wielu się zatruło czadem. Zwęglone ciała ofiar piętrzyły się przed lokalem.
Blisko 80 osób z najpoważniejszymi poparzeniami trafiło do szpitali w Moskwie, Petersburgu i Czelabińsku.
Rosyjskie Służby Bezpieczeństwa FSB zapewniły, że powodem tragedii nie był atak terrorystyczny. Przyczyny zdarzenia ma ustalić komisja nadzwyczajna powołana przez premiera Władimira Putina. – Wstępne śledztwo potwierdziło, że budynek nie posiadał systemu przeciwpożarowego, pokaz sztucznych ogni nie powinien się tam odbyć – powiedziała Marina Zabbarowa, szefowa komisji prowadzącej dochodzenie. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że organizatorzy imprezy nie mieli ani mózgów, ani sumienia, ignorując standardy bezpieczeństwa.
Zaapelował też o wymierzenie im jak najsurowszej kary. Zatrzymanych zostało pięć osób, w tym właściciel i kierowniczka klubu.
W niedzielę odbyły się pierwsze pogrzeby ofiar. Prawie 100 osób żegnało 26-letniego barmana Timura Parfirjewa, który zginął w płomieniach, ratując przyjaciół.