– Świat się zmienił. Musimy pilnie zredefiniować stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Powinny to być relacje strategiczne, a one wciąż takie nie są – przekonywał wczoraj Daniel Hamilton z Centrum Stosunków Transatlantyckich.
– Losom relacji transatlantyckich przyglądają się teraz rosnące światowe potęgi i jeśli zobaczą, że nie mamy nic atrakcyjnego do zaproponowania, trudno będzie ich przekonać do naszego porządku świata – dodał. Z kolei Steve Flanagan z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) zauważył, że niektóre kraje europejskie są zawiedzione polityką zagraniczną prowadzoną przez prezydenta Baracka Obamę, zwłaszcza wobec Moskwy. – Teraz sama administracja prezydenta USA czeka, aż przycisk „reset” zaczną naciskać Rosjanie – podkreślał.
Uczestnicy waszyngtońskiej konferencji zastanawiali się jednak, czy można rozwinąć stosunki między USA a UE tak, by stworzyć koalicję G2, która nie tylko razem walczyłaby z al Kaidą, ale też rozwiązywała problemy gospodarcze i bezpieczeństwa energetycznego.
Na to zwrócił też uwagę były premier Czech Mirek Topolanek, podkreślając, że obecnie siła gazu i ropy zastępuje siłę czołgów. Dodał, że Europa powinna wydawać więcej pieniędzy na obronę: – Nie pytajmy, co USA mogą zrobić dla nas, lecz co możemy zrobić razem z USA.
Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, zastanawiał się z kolei, jak to się dzieje, że to, czy wspólne wartości są dostrzegane czy nie, tak bardzo zależy od tego, kto akurat rządzi Ameryką. Jak zauważył, jeszcze dwa, trzy lata temu, gdy prezydentem był George W. Bush, wielu komentatorów mówiło i pisało o wielkich różnicach między USA i Europą. Co takiego się zmieniło od czasu, gdy w Białym Domu zasiadł Barack Obama? – Myślę, że tak jak nieprawdziwy był obraz Ameryki za prezydenta Busha, tak nieprawdziwy jest też obraz USA za prezydenta Obamy. Zmiany, które zaszły w amerykańskiej polityce zagranicznej, są bowiem znacznie mniejsze, niż to się przedstawia – odpowiadał Mirek Topolanek.