Lotnisko Schipol w Amsterdamie, gdzie w Boże Narodzenie przez kontrole bezpieczeństwa przepuszczono zamachowca z ukrytym w ubraniu materiałem wybuchowym, zdecydowało się na wprowadzenie 60 urządzeń prześwietlających podróżnych, które ukazują intymne części ciała.
W ślady Holendrów postanowili przed paroma dniami pójść Brytyjczycy. Jednak oba kraje mogły wprowadzić takie urządzenia jedynie na okres próbny i zdobywając specjalną dyspensę od Unii Europejskiej. W 2008 roku Bruksela nakazała bowiem przeprowadzenie dokładnych analiz, czy takie maszyny nie zagrażają obowiązującym w Unii przepisom dotyczącym ochrony prywatności.
„Nie widziałem ani jednego takiego urządzenia, które gwarantowałoby prywatność” – ostrzega w rozmowie z „Frankfurter Rundschau” Peter Schaar, szef niemieckiego urzędu ds. ochrony danych osobowych. Brytyjska organizacja broniąca praw dzieci Action on Rights for Children alarmuje natomiast, że skanery naruszają obowiązujące w Wielkiej Brytanii przepisy zakazujące ukazywania nagiego ciała nieletnich.
Zdaniem rzecznika brytyjskiego Ministerstwa Transportu obawy są przesadzone, a opracowywane zasady użycia maszyn zminimalizują stopień ingerencji w prywatność. Osoba obserwująca obraz na monitorze będzie posadzona w takim miejscu, aby nie widzieć prześwietlanego pasażera. Komputer nie będzie też pokazywać twarzy podróżnego, a obraz ma być natychmiast kasowany.
Skanerów bronił też szef włoskiego MSW Franco Frattini. – One potrafią nawet wykryć, czy zamachowiec połknął kapsułkę z materiałem wybuchowym i czy nie jest żywą bombą. Zwykłe wykrywacze tego nie potrafią – przekonywał wczoraj Frattini. O możliwości zastosowania wykrywaczy na lotniskach w 27 krajach UE mają w czwartek dyskutować unijni eksperci.