Prezydent Dmitrij Miedwiediew odbył naradę w sprawie Arktyki ze swoją Radą Bezpieczeństwa. Według niego inne „państwa arktyczne” coraz śmielej poczynają sobie w okolicy bieguna północnego, a co za tym idzie, „Rosja musi bronić swoich praw”. – Kraje te podjęły działania zmierzające do nasilenia badań naukowych, wsparcia ich interesów ekonomicznych, a nawet umieściły w rejonie Arktyki swoje wojska – powiedział.
W ten sposób, jak twierdzi Miedwiediew, państwa te starają się ograniczyć dostęp Rosji do bogatych złóż surowców. – To absolutnie niedopuszczalne z prawnego punktu widzenia i niesprawiedliwe, gdy weźmie się pod uwagę nasze położenie geograficzne i historię – podkreślił rosyjski prezydent. Nie wymienił nazwy żadnego kraju, ale oprócz Rosjan do Arktyki pretensje roszczą sobie Duńczycy, Norwegowie, Amerykanie i Kanadyjczycy. A więc państwa, których wody terytorialne przylegają do wód arktycznych.
Na wywody prezydenta Miedwiediewa ostro zareagowała Kanada. – Rosja z nami igra. Naprawdę nie wiem, o co im chodzi – powiedział szef kanadyjskiej dyplomacji Lawrence Cannon. Na pytanie, czy Kanada ogranicza dostęp Rosji do Arktyki, odpowiedział krótko: – Nie.
Wcześniej jego rzeczniczka Catherine Loubier zapowiedziała, że Kanada będzie bronić swoich praw do Arktyki. – Panowanie Kanady nad lądem, wyspami i wodami w naszej części Arktyki istnieje od dawna i jest bardzo trwałe – powiedziała. Rząd zapowiedział jednocześnie zwiększenie patroli kanadyjskiej floty na wodach arktycznych i unowocześnienie wyposażenia stacjonujących w Arktyce oddziałów Canadian Rangers.
Według ekspertów Miedwiediew ze swoimi wywodami nie przez przypadek wystąpił akurat teraz. Rosjanie usiłują w ten sposób zwiększyć napięcie i zastraszyć pozostałe państwa przed pięciostronnym spotkaniem na temat Arktyki, jakie ma się odbyć za tydzień pod Ottawą (do udziału w rozmowach nie zostali dopuszczeni Eskimosi, co wywołało w Kanadzie medialną burzę).