Julia Tymoszenko została wezwana do Prokuratury Generalnej, gdzie wręczono jej postanowienie o wznowieniu sprawy karnej z 2003 roku. – Ta sprawa opiera się na sfałszowanych zeznaniach ludzi podstawionych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy – powiedziała była premier.
17 maja ma zostać przesłuchana. Może się wtedy dowiedzieć, że jest zatrzymana lub ma zakaz wyjazdu z Ukrainy. Chodzi o „łapówki”, które miała dawać sędziom. – Sam Leonid Kuczma (wówczas prezydent Ukrainy – red.) zamknął tę sprawę, bo wyglądała absurdalnie, nawet dla przekupnych sądów – podkreślała „żelazna Julia”.
Otoczenie byłej premier twierdzi, że wszczęte wobec niej śledztwo to wyłącznie polityczna nagonka. – Prokuratura nie ma żadnych podstaw prawnych, by aresztować Julię Tymoszenko. Ma za to podstawy polityczne. Władze chcą pokazać, że potrafią rozprawić się z opozycją. A Tymoszenko jest najpoważniejszym zagrożeniem dla obozu prezydenta Wiktora Janukowycza – mówi „Rz” Andrij Szkil, deputowany Bloku Julii Tymoszenko.
Zdaniem części ekspertów wezwania byłej szefowej rządu do prokuratury są próbą wywarcia na nią „presji psychologicznej”. – Jest liderem największej partii opozycyjnej. Władze chcą ograniczyć jej pole manewru, odwrócić uwagę od istotnych spraw i skierować na rozmowy z prokuratorem generalnym – podkreśla w rozmowie „Rz” Wołodymyr Fesenko, szef Centrum Badań Politycznych w Kijowie.
– Czy Tymoszenko faktycznie zostanie aresztowana? Tego nie można wykluczyć. Ale tak radykalny krok nie byłby korzystny dla Janukowycza. Represje przeciwko niej zostałyby bardzo źle odebrane na Zachodzie, a w swoim kraju byłaby ona postrzegana jako ofiara prześladowań politycznych – dodaje nasz rozmówca.