Siedem osób ponoszących winę za największą katastrofę przemysłową w dziejach świata otrzymało wyroki do dwóch lat więzienia i kary finansowe w wysokości 2125 dolarów. Wszystkich uznano za współodpowiedzialnych za zaniedbania, które doprowadziły do wycieku gazu z fabryki pestycydów Union Carbide i śmierci tysięcy osób. Wszyscy skazani zamierzają złożyć apelację od wyroku.
– Katastrofę potraktowano jak wypadek drogowy. To klęska wymiaru sprawiedliwości i zdrada narodu przez władze – powiedział Satinath Sarangi, obrońca praw ofiar tragedii, cytowany przez „Hindustan Times”. W podobnym duchu wypowiadali się inni przedstawiciele stowarzyszeń działających na rzecz poszkodowanych i ich rodzin.
Tragedia w Bhopalu miała miejsce 3 grudnia 1984 r. Z budynku Union Carbide wydostało się ponad 40 ton toksycznego gazu, izocyjanianu metylu, który opadł głównie na dzielnicę slamsów. Mieszkańcy zaczęli kaszleć i się dusić, odczuwali bóle w klatce piersiowej, z oczu leciały im łzy, swędziała ich skóra, oczy, nosy i gardła. Wkrótce u niektórych wystąpił obrzęk płuc, inni dostali wewnętrznych krwotoków. W ciągu kilku dni zmarło ok. 3,5 tys. osób.
Według indyjskich władz kolejne 15 tysięcy, a według niezależnych organizacji 25 tysięcy osób straciło życie w następnych latach wskutek chorób będących wynikiem zatrucia. Skutki wycieku odczuło w różny sposób w sumie ponad pół miliona ludzi. Ekolodzy twierdzą, że gaz z Union Carbide truje ludzi do dziś, choć władze temu zaprzeczają.
Fabryka, przejęta w 1998 r. przez władze stanu Madhya Pradesh, stoi zamknięta. W Bhopalu wciąż odnotowuje się jednak rekordowe w Indiach odsetki urodzeń dzieci z fizycznymi defektami, zachorowań na raka, cukrzycę i inne choroby.