[i]Korespondencja z Moskwy[/i]
– Jesteśmy potomkami sławnych Rurykowiczów, którzy stworzyli Ruś, Moskwę, zbudowali moskiewski Kreml i jego bezcenne cerkwie – tłumaczy książęca rodzina. Nie chce Kremla na własność, ale domaga się prawa do „całodobowego dostępu” do kilku komnat i do opieki nad znajdującymi się w kremlowskiej twierdzy zabytkami. Nie zamierza mieszkać na Kremlu na stałe, choć pod względem lokalizacji trudno sobie wymarzyć lepsze miejsce w Moskwie.
– Jestem wielkim księciem Rurykowiczem i mój syn także jest wielkim księciem. Jesteśmy w posiadaniu dekretu, zgodnie z którym Kreml jest naszą rezydencją. Uważamy, że powinniśmy zostać tam zameldowani – mówił mediom Walerij Kubariew, szef fundacji skupiającej potomków Rurykowiczów.
O pozwie, który trafił do Sądu Arbitrażowego w Moskwie, napisała wczoraj „Rossijskaja Gazieta”, zwracając uwagę, że decyzja o nadaniu sprawie biegu jest „pozytywnym zaskoczeniem”. Sąd pozwu nie odrzucił, ale zażądał dodatkowych dokumentów i wyjaśnienia, czy powód domaga się praw tylko do ziemi pod Kremlem, czy także do obiektów na niej wybudowanych.
Choć Kreml jest obecnie siedzibą prezydenta, Rurykowicze pozwali do sądu rząd, bo, jak tłumaczą, administracja głowy państwa nie jest osobą prawną. Odpowiadać mają także Ministerstwo Kultury i Rosimuszczestwo – agencja ds. zarządzania majątkiem państwowym. Rosyjskie media traktują tę historię raczej jako anegdotę, tym bardziej że władze od razu zastrzegły, że Kreml należy do państwa i nie ma mowy, by komukolwiek go oddać.