– Tchniemy w Holandię nowego ducha – powiedział szef Partii na rzecz Wolności (PVV) Geert Wilders podczas prezentacji umowy koalicyjnej w Hadze. Nowy rząd mniejszościowy mają utworzyć liberalna Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) kandydata na premiera Marka Rutte i Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA). Partie te, które zdobyły 52 mandaty w 150-osobowym parlamencie, potrzebowały jednak wsparcia PVV, by utworzyć rząd. Dostały je w zamian za obietnicę zaostrzenia prawa imigracyjnego.
Z umowy wynika, że imigrantom trudniej niż dotąd przyjdzie sprowadzanie do Holandii członków rodzin. Wprowadzony również zostanie zakaz noszenia burek czy nikabów. Lider PVV zobowiązał się ze swej strony do poparcia pakietu oszczędnościowego, który przewiduje ograniczenie wydatków państwa do 2015 r. o 18 miliardów euro. Choć partia Wildersa formalnie nie weszła do rządu, to będzie miała ogromny wpływ na nowy gabinet.
Doprowadziło to do poważnych podziałów wewnątrz chrześcijańskich demokratów, którzy w sobotę na partyjnym kongresie mają podjąć decyzję co do współpracy z Wildersem. Dopiero gdy się zgodzą, królowa Beatrix może zlecić Markowi Rutte utworzenie rządu. Holandia pozostaje bez rządu od lutego, kiedy w efekcie konfliktu o dalszą obecność żołnierzy holenderskich w Afganistanie rozpadł się rząd premiera Jana Petera Balkenendego.
Rosnące wpływy Wildersa, który odpowiada przed sądem za podżeganie do nienawiści wobec muzułmanów, zaniepokoiły także sąsiadów Holandii. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła „ubolewanie”. – Przykro mi, że doszło do takiej umowy – powiedziała.
Wywołało to w Holandii oburzenie. Dziennik „De Te- legraaf” zwrócił kanclerz uwagę, że nic to jej nie powinno obchodzić i „ma się zamknąć”. Rozgłośnia Radio 1 Journal nazwała zaś wystąpienie szefowej niemieckiego rządu „niedopuszczalnym wtrącaniem się w sprawy innego państwa”.