Michaił Ignatiew stał na czele Republiki Czuwaskiej, formalnie autonomicznej części Rosji, od 2010 do 2020 roku. W styczniu Władimir Putin zdymisjonował go z powodu „utraty zaufania”.
Kreml stracił cierpliwość do „prezydenta Czuwaszji” po dwóch skandalach, jakie wywołał na początku roku. W połowie stycznia, występując na uroczystości z okazji rosyjskiego Dnia Prasy wezwał do „je…nia, jak to mówią w narodzie” dziennikarzy i blogerów. „Po ich artykułach na zamówienie jak wspaniale jest w Europie, jak wspaniale w Ameryce (…) sytuacja staje się niespokojna, pojawiają się mityngi” – mówił do przedstawicieli czuwaskiej prasy.
Niezależna opinia publiczna w Rosji bardzo ostro zareagowała na wystąpienie Ignatiewa, ale Kreml je początkowo zbagatelizował. Jednak lider Czuwaszji nie dał o sobie zapomnieć. 23 stycznia miejscowe władze uroczyście przekazywały ratownikom nowe wozy strażackie. Po zwyczajowym przemówieniu Ignatiew – trzymając w ręku kluczyki od jednej z maszyn – kazał ratownikowi podskakiwać, nim je oddał. Ignatiewa wyrzucono za karę z rządzącej partii „Jedinaja Rossija” sugerując, że sam powinien ustąpić ze stanowiska.
- Sugerowali mu, usunęli z partii, powiedzieli: odejdź. A on nie chciał. Najwyraźniej wydawało mu się, że jeśli wygrał wybory to jest pełnoprawnym szefem regionu – tłumaczy moskiewski politolog Aleksiej Makarkin.
Ale obrazili się na niego przedstawiciele resortów mundurowych (ratownicy wchodzą w skład zmilitaryzowanego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych) i prezydent zdymisjonował Ignatiewa.