65-letni Mosze Kacaw, pełniący funkcję prezydenta w latach 2000 – 2007, był oskarżony przez trzy współpracownice, których tożsamość utajniono.
Kobieta znana jako A twierdzi, że zgwałcił ją dwukrotnie, gdy pełnił jeszcze funkcję ministra turystyki. Kobiety H i L pracujące dla Kacawa w kancelarii prezydenta zarzucały mu molestowanie seksualne i napastowanie. Trzech sędziów jednogłośnie uznało go za winnego. Stwierdzili też, że oskarżony kłamał w czasie procesu, i skazali go dodatkowo za utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości. Kacaw musiał oddać paszport i nie może opuszczać kraju.
Na kolejnym posiedzeniu sędziowie podejmą decyzję w sprawie kary. Zdaniem ekspertów byłemu prezydentowi grozi kilkanaście lat więzienia, a szanse na uznanie apelacji są minimalne.
– Dla Izraela to prawdziwe trzęsienie ziemi. W naszym systemie konstytucyjnym opartym na brytyjskiej tradycji prezydent ma prerogatywy królowej. Wyobraźmy sobie, jaki wstrząs wywołałoby skazanie Elżbiety II. Ten wyrok może mieć poważne konsekwencje dla przyszłości państwa– mówi „Rz“ izraelski adwokat Uri Huppert.
Politycy w Izraelu mieli w czwartek minorowe nastroje. Dominowały opinie, że to trudny dzień dla Izraela, ale najważniejsze, że kraj zdał egzamin z demokracji.