– Musimy zacisnąć pasa – oświadczył sekretarz obrony Robert Gates, po czym przez pół godziny przedstawiał Amerykanom, na czym wielkie oszczędzanie ma polegać.
Przede wszystkim zmniejszy się sama armia. Aż 47 tysięcy żołnierzy ubędzie od 2015 roku marynarce wojennej i wojskom lądowym. Zaskoczyło to niejednego eksperta. Do tej pory mówiono o ewentualnym zwolnieniu 22 tysięcy żołnierzy (dziś oba rodzaje sił zbrojnych liczą łącznie ponad 700 tysięcy). Będzie to pierwsza tak duża redukcja amerykańskiej armii od zakończenia wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku. I pierwsza w ogóle od zamachów 11 września 2001 roku.
Gates chce też zwolnić tysiąc pracowników cywilnych, nie mówiąc o tym, że zamierza zamrozić niektóre pensje. Dzięki zwolnieniom jego departament ma zaoszczędzić 6 miliardów dolarów.
Ale to nie wszystko. Szef Pentagonu zapowiedział zmniejszenie biurokracji, głównie poprzez likwidację wspólnego dowództwa sił zbrojnych w Norfolk w Wirginii, gdzie pracuje 6 tysięcy osób, a roczny budżet instytucji wynosi miliard dolarów. Prezydent Barack Obama już się na to zgodził i dał Gatesowi wolną rękę, kiedy miałoby to nastąpić.
Oszczędzanie ma związek z wielkim deficytem budżetowym, z jakim borykają się USA. Niemal każdy departament już wprowadza cięcia.